Czy my w ogóle właściwie postrzegamy rolę ojca?
Ojcostwo to „fragment” rodzinnych relacji. Mężczyzna staje się ojcem dzięki kobiecie, a ona staje się matką dzięki mężczyźnie. To fundament rodzicielstwa. Pierwszą rolą mężczyzny jest więc zbudowanie mądrej miłosnej relacji z kobietą, matką jego dzieci. Relacja ta jest gniazdem, domem, w którym rodzą się i wychowują ich dzieci. Wyizolowane odniesienie ojca do syna – córki jest konsekwencją relacji małżeńskiej. W małżeństwach skłóconych, rozbitych ojcostwo jest zawsze poranione. Tata krzywdzi dzieci, gdy źle traktuje ich matkę lub też zrywa z nią więź. Matka krzywdzi swoje dzieci, mówiąc źle o ich ojcu.
Czy dziś przeżywamy kryzys ojcostwa, czy może odwrotnie – współcześni tatusiowie chcą i zajmują się swoimi dziećmi?
Upraszczamy problem, eksponując kryzys ojcostwa. Trzeba raczej mówić o kryzysie małżeństwa, który pociąga za sobą kryzys rodzicielstwa. Kryzys ojcostwa łączy się z kryzysem macierzyństwa. Jakakolwiek posesywność w miłości matczynej – to wyraz kryzysu macierzyństwa. Kobiety samotnie wychowujące dzieci poświęcają im więcej czasu niż ojcowie, to niewątpliwe. Ale ta ofiarna miłość nie uprawnia kobiety do szukania takiego oparcia emocjonalnego u swoich dzieci, którego winna szukać u męża. Matka nie rodzi dzieci dla siebie. Za kryzys macierzyństwa odpowiadają nierzadko mężczyźni, dla których praca czy „męska niezależność” są ważniejsze od żony i dzieci. A za kryzys ojcostwa nierzadko odpowiedzialne są kobiety, które koncentrują się na swoim bólu i są bardziej zainteresowane dziećmi niż mężem.
Role ojca i matki cudownie się dopełniają. Mężczyzna nigdy nie zastąpi matki i odwrotnie. Kiedy brakuje „jednej strony”, zachwiana zostaje rodzinna równowaga. Dziecko chce widzieć rodziców razem. Tylko wtedy jest szczęśliwe. Rozwody, konflikty zdarzają się – to rzecz ludzka, gdyż nie żyjemy w raju. Ale wychowywania dzieci przez samotną matkę nie można traktować jako alternatywy. Kiedy w 1994 roku Parlament Europejski wzywał kraje członkowskie do przyznania homoseksualistom prawa do wychowania dzieci, Jan Paweł II powiedział prosto, że dziecko potrzebuje matki i ojca, a nie dwóch mam czy dwóch tatusiów.
Model ojcostwa na przestrzeni ostatnich lat ulegał przeobrażeniom. To zmiany w dobrym kierunku?
W bardzo dobrym kierunku. Dzisiaj ojcostwo nie jest sprawowaniem władzy, a ojciec nie ma prawa odwoływać się do jakiejkolwiek formy przemocy. Bicie dzieci uchodziło kiedyś za coś naturalnego. Nikt nie robił z tego problemu. Dziś wszelka przemoc fizyczna, karanie fizyczne dzieci słusznie uchodzi za nadużycie. Dziecko bite, nawet lekko, czuje się upokorzone. Dzieci nie wychowuje się przez poniżanie ich. Do lamusa odchodzi też ojciec autorytarny, który wszystko wie. Dziś dziesięciolatki prześcigają ojców np. w obsłudze urządzeń elektronicznych. Nowy model ojcostwa jest bardziej partnerski, „demokratyczny” i bardziej ewangeliczny. Jezus mówi, że między nami nie ma nauczycieli, ojców, mistrzów, bo wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami wobec jednego Mistrza i jednego Ojca. Dziecko w tej perspektywie jest młodszym bratem – siostrą swego rodzica.
Dziś ojcowie chcą zajmować się swoimi dziećmi, bo źle wspominają relacje ze swoim ojcem czy są po prostu bardziej świadomi własnej roli w wychowywaniu?
Wynika to też z większego partnerstwa i demokratyzacji relacji małżeńskich. Wiele matek pracuje i część obowiązków spada na ojców. Jest to niewątpliwie wymuszone przez sytuację społeczną, ekonomiczną. Kobietom potrzebna jest jednak ogromna mądrość, by pracując zawodowo, nie zaniedbywały wychowania dzieci. W pierwszym okresie życia dziecku bliższa jest matka, ono jej bardziej potrzebuje. Ojca szuka w miarę swego dorastania. To matka też dopuszcza ojca do dziecka, już wtedy, gdy ono jest w jej łonie. Wraca nam prawda, że ojcostwo realizuje się w relacji do kobiety. Rywalizacja płci, jaką naznaczona jest cywilizacja zachodnia, wdziera się nieraz na obszar rodziny. A ojcostwo w dużym stopniu zależy właśnie od kobiet.
W jaki sposób?
Jeżeli matka ma złą relację z mężem, zatruje relację dziecka z ojcem. Słyszałem wiele takich bolesnych wspomnień: „Gdy matka była ze mną w ciąży, ojciec namawiał ją do aborcji”. Pytam: „Skąd pan to wie?”. „Od matki”. Takimi informacjami zatruwa się świadomości dziecka. Matki zranione przez swych mężów same przedstawiają się dzieciom jako ich zbawicielki, karmicielki, a ojciec ukazywany jest jako demon czyhający na życie swego dziecka. To nie jest uczciwe. Rozumiem, że matki dzielą się takimi informacjami z dziećmi z bezradności i bólu, ale i ojcowie namawiają swoje żony do aborcji z bezradności, męskiego egoizmu. Takie informacje trzeba mówić na spowiedzi czy też w psychoterapii, ale nie dziecku.
Na co szczególnie musi zwracać uwagę ojciec, który chce dobrze wychować swoje dziecko?
Wydaje mi się, że dzieci nie trzeba specjalnie wychowywać, instruować. Bo one wychowują się w sposób naturalny przez naśladownictwo. Wystarczy podpatrzeć ich zabawy, rozmowy. Ojciec, który nie zadba o relację małżeńską, nie będzie dobrym ojcem, podobnie matka. Relacja do dziecka jest konsekwencją relacji małżeńskiej. Nie można jednocześnie upokarzać żonę i szanować dziecka.
Jak w tym wszystkim pomaga wiara?
Wiara, duchowość, moralność, religia są istotne dla ojcostwa. Nie jest to jednak „pomoc”. To źródło ojcostwa. Jezus był wręcz „zazdrosny” o pojęcie ojcostwa: „Nikogo nie nazywajcie ojcem, ponieważ jeden jest wasz Ojciec, ten w niebie” – mówił.
Ojcostwo wymaga dawania siebie, zapierania się siebie. Nikt z nas nie przyjmie postawy poświęcenia, odwołując się do potrzeb psychicznych. Wręcz przeciwnie. Stąd też psychologia, dla której punktem odniesienia są jedynie potrzeby biologiczno-psychiczne, będzie nawoływać do „bycia egoistą” i „asertywności”, zapominając o szlachetność oraz hojnym i ofiarnym dawaniu siebie. Żonie, dziecku trzeba się poświęcić. Dzieci mają być przed karierą, bogactwem i męską „potrzebą niezależności”.
Ojciec powinien być autorytetem czy raczej przyjacielem dziecka?
Nie należałoby przeciwstawiać tych dwu wartości. To dwie strony jednego medalu. Ponieważ przyjaźń wymaga partnerstwa, stąd też nie da się jej zbudować z dwulatkiem. Najpierw tata jest opiekunem i autorytetem, ale w miarę dorastania winien stawać się przyjacielem, który nie przestaje być autorytetem. Autorytet ojca winien być jednak dyskretny, pokorny. To nie władza i siła buduje autorytet, ale zaufanie. Ojciec nie będzie autorytetem, gdy będzie np. podkreślał, że to on zarabia na utrzymanie rodziny.
Ojcowie winni zatroszczyć się o zbudowanie przyjaźń ze swymi dziećmi w okresie poprzedzającym dorastanie: do 16. roku życia. Jeżeli w dzieciństwie utrwali się między ojcem i dzieckiem klimat niechęci, nieżyczliwości, podejrzliwości, zbudowanie przyjaźni będzie potem trudne. Ludzie młodzi nie mają zwykle czasu dla swoich rodziców. Zajęci są swoimi sprawami. Aby być autorytetem, trzeba zdobyć zaufanie i miłość dziecka. Są to wartości, których nie można żądać.
Źródło: Echo Katolickie