W przyjaźni ze świętymi ważne jest to by nawiązywać z nimi dialog, niekoniecznie trzeba długich litanii – chociaż w żaden sposób nie chcę zanegować ich wartości, uważam że są pomocne i też z nich korzystam. Kiedyś przeczytałam słowa św. Teresy z Avila, które zachęciły mnie do zaprzyjaźnienia się ze świętym Józefem: „nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by prawdziwe miał do niego nabożeństwo i szczególną mu cześć oddawał, a nie osiągnął coraz większych korzyści w cnocie, bo on w sposób dziwnie skuteczny wspomaga każdą duszę, która mu się poleca. Od wielu lat już, o ile pamiętam, co roku w dzień święta jego, proszę go o jakąś łaskę i zawsze ją otrzymuję, a jeśli prośba moja jest w czym niewłaściwa, on ją zawsze sprostuje dla większego dobra mego”. Wzięłam sobie te słowa do serca i kiedy na uczelni koleżanka opowiadała mi o swoich problemach ze znalezieniem pracy, powiedziałam jej: „nie będę za ciebie trzymała kciuków, bo w to nie wierzę, ale pomodlę się za Ciebie za wstawiennictwem św. Józefa”. Moja modlitwa wyglądała następująco: „św. Józefie proszę pomóż jej w znalezieniu pracy. Ja głośno powiedziałam o Tobie, więc jeśli jej nie pomożesz to sam sobie narobisz lipy nie ja”. Koleżanka znalazła pracę. Odtąd wszystkim bezrobotnym polecam przyjaźń ze św. Józefem. Sama go proszę, by uczył mnie pracowitości, cierpliwości i…
Dodam, że byłam zaskoczona moją bardzo bezpośrednią modlitwą do św. Józefa, ale myślę, że trzeba się uczyć prawdziwej relacji do świętych. Dość często traktujemy ich górnolotnie – a może warto czasem puścić do nich oczko, uśmiechnąć się, normalnie porozmawiać.. Uważam, że tej prostoty, ufności i dziecięctwa Bożego nieustannie uczy mnie św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
Nie mogę nie wspomnieć także o św. s. Faustynie, w której dzienniczku znajduje wiele odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Kiedyś straciłam cierpliwość do siebie i powiedziałam: „to wszystko bez sensu - te wszystkie moje postanowienia poprawy. I tak ciągle popełniam te same grzechy”. Jakże było wielkie me zdziwienie, kiedy jeszcze tego samego dnia otworzyłam Dzienniczek św. s. Faustyny, w którym przeczytałam: „Wieczorem zastanawiałam się nad tym, czemu dziś tak wyjątkowo upadałam, usłyszałam te słowa: Za dużo liczyłaś na siebie, a za mało na Mnie” (Dz. 1087). Odtąd w wielu sytuacjach proszę Faustynę o wstawiennictwo. Gdy mnie jakieś słowo poruszy podczas czytania dzienniczka od razu proszę ją bym potrafiła to zrozumieć i wprowadzić w czyn. Warto prosić ją by uczyła nas miłosierdzia i wypraszała je u Boga dla nas i naszych bliskich.
Długo bym musiała pisać, by opowiedzieć o moich wszystkich przyjaźniach ze świętymi. Pomagają mi oni w różnych codziennych sytuacjach. I tak: św. Antoni – nigdy mnie nie zawiódł, gdy coś zgubiłam, św. Juda Tadeusz – pomaga mi w sprawach beznadziejnych, św. Tomasz Morus – uczy poczucia humoru, św. Augustyna proszę by opiekował się znajomymi, którzy prowadzą „hulaszcze życie”, bo któż lepiej ich zrozumie niż on, o którego nawrócenie św. Monika modliła się aż 30 lat. Podczas egzaminów, wystąpień publicznych, nawiązywania relacji z innymi ludźmi oraz w wielu innych sytuacjach wspiera mnie bł Jan Paweł II.
Gorąco zachęcam Cię abyś jeszcze dziś znalazł sobie chociaż jednego świętego i się z nim zaprzyjaźnił - aby był on Twoim towarzyszem w życiu doczesnym oraz przy przejściu do wieczności.
M.