Szła korytarzem podśpiewując półgłosem jedną ze starych piosenek religijnych. Nie zauważyła, że zza zakrętu wyłonił się szef.
- Czego się wydzierasz? - zapytał w swoim charakterystycznym stylu.
Zwykle na jego widok głos jej zamierał w krtani, ale nie dziś. Uśmiechnęła się.
- A, to z wdzięczności.
Szef łypnął podejrzliwie oczami.
- Do kogo i za co?
- Do Boga. Mój synek jest zdrowy. Właśnie dostałam wyniki najnowszych badań. Operacja się powiodła. Wszystko wróciło do normy. Jest zdrowiuteńki!
Miała ochotę wyciskać szefa.
- Ooo, to ekstra! - wyrwało się z uśmiechem szefowi. Ale zaraz przybrał swoją zwykłą pozę:
- Do pracy, do pracy...
Maryja wyśpiewała Bogu przepiękny hymn uwielbienia, gdy w Jej łonie zamieszkał Boży Syn. Kapłan Zachariasz po urodzeniu Jana Chrzciciela również ułożył pieśń.
Są chwile, w których nie umiem się oprzeć napływowi wdzięczności wobec Boga. Wtedy coś samo zaczyna w nas śpiewać.
Szkoda tylko, że tak rzadko to przychodzi…