Iz 60,1-6
Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan.
Tak naprawdę nie wiemy, czy do Pana Jezusa przyszło dwóch, trzech czy czterech mędrców.
Liczbę trzy otrzymujemy patrząc na trzy dary, które ofiarowali: złoto, kadzidło, mirra.
A może ich było czterech.
Ponieważ nie ma stuprocentowej pewności co do liczby, powstała legenda o czwartym królu.
Otóż czwarty król nie przybył z pozostałymi królami, ponieważ jego koń okulał.
Musiał go sprzedać i kupić sobie innego.
To trochę trwało i gdy dotarł do Betlejem, nie było już tam świętej rodziny.
Chciał w darze złożyć trzy drogocenne kamienie, ale gdzie szukać, co robić.
Zaczął rozpytywać i dowiedział się od pewnej kobiety, co się stało, jak to przyszli żołnierze i pozabijali wszystkich małych chłopców.
Ona też straciła jedynego synka.
Tej to kobiecie czwarty król ofiarował jeden ze swych drogich kamieni.
Dowiedział się, że jednej rodzinie udało się uciec do Egiptu.
Postanowił, że musi odnaleźć tę rodzinę.
Ruszył w drogę.
Po wielu tygodniach podróży dotarł do Egiptu.
I znów zaczął pytać ludzi, czy nie znają jakiejś rodziny przybyłej ostatnio z Betlejem.
Mijały, miesiące i lata, a on wciąż szukał.
Był bardzo wytrwały w tym, co postanowił.
Spotkał wreszcie kogoś, kto mu powiedział, że była wprawdzie rodzina z Betlejem, mąż, żona i synek – lecz już dawno wróciła do Palestyny.
Opuszczając Egipt, w którym tyle lat stracił na poszukiwanie, zobaczył trędowatego człowieka, prawie nagiego.
Ów trędowaty prosił o wsparcie, aby mógł sobie kupić coś do okrycia.
Czwarty król dał mu drugi drogocenny kamień.
Pojechał do Jerozolimy, by rozpocząć kolejne poszukiwania.
Minęło już ponad 30 lat, odkąd wyruszył do Betlejem.
Po tylu latach nadal chciał spotkać i oddać pokłon Królowi świata, temu, którego zapowiadali prorocy, a którego przyjście potwierdziła gwiazda.
Wjeżdżając do Jerozolimy zobaczył rozwalający się domek, a w nim bardzo biednych ludzi.
Widział dzieci płaczące z głodu.
Tym ludziom dał ostatni drogocenny kamień.
I właśnie wtedy, gdy rozmawiał z nimi, cały świat ogarnęły ciemności, chociaż było prawie południe.
Czwarty król przeraził się i pomyślał: jestem zgubiony, straciłem życie i nie odnalazłem tego, kogo szukałem.
Wówczas doszedł do niego głos – opowiada legenda – jakby z góry wznoszącej się za miastem:
Nie straciłeś swojego życia.
Ty mnie pocieszałeś, gdy byłem smutny.
Odziałeś mnie, gdy było mi zimno.
Dałeś mi jeść, gdy byłem głodny.
I padł król na kolana i zwrócił swą twarz w stronę góry, ku temu, którego szukał całe życie i którego szczęśliwie odnalazł.
Spokojny mógł wrócić do swego domu.