Parafia Św. Andrzeja Boboli w Gąsiorach

DIECEZJA
SIEDLECKA

   
A A A
A A A A

30 grudnia 2024 r. Imieniny obchodzą: Irmina, Eugeniusz

  Parafia Św. Andrzeja Boboli w Gąsiorach    
LITURGIA SŁOWA



Czytania:
(1 J 2,12-17); (Ps 96,7-10); Aklamacja
Ewangelia:


Czytania na dzień dzisiejszy - www.mateusz.pl

Serwis informacyjny KRP

O Bożym Narodzeniu w sztuce

Podsumowano zbiórki krwi w 2024 roku w Łosicach

Grzegorz Kloc z płytą PODRÓŻ na antenie radia

Bardzo dobry rok łukowskich sztangistów

Park Wodny w Siedlcach: rekordy na urodziny

Siedlce: Krucjata Różańcowa za Ojczyznę

Nazaretanki świętują 150-lecie działalności zgromadzenia /AUDIO/

Brodacze w Sławatyczach żegnają stary rok

Początek Roku Jubileuszowego w diecezji siedleckiej /AUDIO/

Koncert kolęd i pastorałek w Parczewie

Żywa szopka bożonarodzeniowa w Serpelicach /WIDEO/

Serwis informacyjny eKAI
Bł±d przy odczytywaniu wiadomo¶ci z EKAI.
Słuchaj na żywo KRP


        

 




MENU
Aktualności
Ogłoszenia duszpasterskie
Intencje mszalne
Ministranci
Informacje o parafii
Historia parafii
Proboszcz
Kontakt
Konto parafialne
 
Cmentarz
Regulamin cmenarza
 
AUDIO
2010 - rekolekcje adwentowe
2010 - uroczystości 1 i 2 listopada
2010 - 40-godzinne nabożeństwo
 
LINKI
Diecezja Siedlecka
Fronda
Katolickie Radio Podlasie
Podlaskie Echo Katolickie
EKAI
Episkopat
Duszpasterwstwo Akademickie
Kongers Federacji Pueri Cantores
E-rozmowy o Dobrej Nowinie
Wiara
Katolik
Deon
Modlitwa w drodze
CCM
Misyjne Drogi
 
wiadomości
 
 
 
Aktualności
 
 

 

Wybierz kategorie:

2 LUTY: SOBOTA (2013-02-02 07:02:35)

Ofiarowanie Pańskie

 

Skąd się wziął w Izraelu zwyczaj przynoszenia do świątyni pierworodnych dzieci? Trzeba się cofnąć do czasów, gdy Izrael wychodził z Egiptu - domu niewoli. Jedną z plag jaka spadła na Egipt była śmierć wszystkich pierworodnych - od pierworodnego niewolnicy, do pierworodnego faraona. Pierworodni Izraelitów zostali ocaleni - ale nie własnym pomysłem i "przemysłem", ale łaską Boga, który kazał oznaczyć odrzwia domów krwią baranków. To był dar - Izraelici mieli świadomość, że ci pierworodni nie należą do nich, że są własnością Pana Boga. Stąd przynoszenie ich do świątyni i ofiarowanie.

 

Święta Rodzina uczy nas przede wszystkim tego, że dzieci nie są własnością rodziców. Tak – dzieci nie są własnością rodziców.

Rodzice są po to by im przekazać życie. I by je wychować. Pokazać im co to jest miłość. Nauczyć odpowiedzialności. Zaszczepić szacunek do drugiego człowieka.

A przede wszystkim nauczyć kochać Pana Boga.


Dwa przykłady wychowania:

Mamusia nie ma czasu, by pójść po małą Kasię do przedszkola. Prosi o wyręczenie swoja siostrę, ciocię Jadzię. Ta trafia na mocno urażoną dyrektorkę. Pięcioletnia Kasia napisała niebieską kredą na ścianie korytarza: "głupia dyrektorka". Ciocia odprowadza stropioną Kasię do domu i opowiada o wszystkim mamusi, przekonana, że ta się wścieknie. Mamusia, wysłuchawszy w milczeniu całej historii, uśmiecha się i mówi wzruszona do Kasi: Kochanie, ty już umiesz pisać, to cudownie (Emilie Lanez).

I inny przykład.

Największym marzeniem Marty było przeżycie wielkiej, romantycznej miłości. Kochała oglądać melodramaty. Płakała, widząc miłosne perypetie bohaterów seriali. Telewizyjna miłość stała się dla niej szczytem osobistych pragnień. Modliła się nawet o to do Pana Boga. W swoich wizjach widziała siebie i swojego chłopaka w bardzo różowych klimatach, ciągle wpatrzonych w siebie, rozkochanych do szaleństwa. Często dyskutowała o tym ze swoimi przyjaciółkami. Te, czasem ją gasiły, tłumacząc, że miłość powinna być taka normalna i codzienna, a nie nadmuchana i patetyczna. Swoje marzenia Marta konfrontowała z obrazem swojej rodziny. To była wielka przepaść, która sprawiała, że traciła resztki szacunku dla swoich rodziców. Dziwiła się opiniom koleżanek, które zachwycały się jej rodzicami. Marta nie widziała w nich nic szczególnego, a już na pewno nie mogła dostrzec w ich relacji miłości, o jakiej marzyła. Ojciec miał małą firmę i zajmował się drobnymi remontami budowlanymi. Mama siedziała w domu i dla Marty była obrazem zwykłej kury domowej. Marta była przekonana o tym, że jej rodziców nie łączy już żadne uczucie miłości. Dzień w dzień musiała słuchać ich przekomarzań i drobnych sprzeczek. Ojciec wracał do domu w roboczym ubraniu, właził buciorami na świeżo odkurzony dywan w pokoju. Mama, upocona gotowaniem obiadu dla męża i kolejnym praniem, ze spokojem nakładała schabowego z ziemniakami na duży talerz i zanosiła mężowi. Ich spotkanie przy obiedzie nie miało w sobie nic romantycznego. Zaczynało się od wypominania. Najpierw dostawało się ojcu, że nie szanuje roboty mamy i nawet nie chce mu się ściągnąć roboczego ubrania. Potem ojciec tłumaczył, że miał dziś dużo pracy u jakiś nerwowych klientów i czepiał się żony, że ta siedząc w domu ma przynajmniej święty spokój. Takie obrazki widywała Marta przez całe swoje osiemnastoletnie życie. Była pewna, że jej rodziców już nie łączy żadna miłości, bo przecież to, co widziała, miłości wcale nie przypominało. W tomiku wierszy ks. Twardowskiego wyczytała smutną definicję małżeństwa: "Miłość ustała - baba została!". Patrząc na swoich rodziców zastanawiała się nawet, czy małżeństwo ma jakiś sens, czy nie jest śmiercią miłości. Na krótko przed świętami w jej domu rozpoczęły się trudne chwile. Któregoś dnia wrócili do domu i zastali mamę leżącą na podłodze bez przytomności. Szybka akcja, pogotowie, szpital i bolesna diagnoza - zaawansowany rak piersi z przerzutami. Nagle Marta w całej tej sytuacji zobaczyła zupełnie inne oblicze rodziców. Ojciec całe noce na przemian modlił się i płakał. Rano szybko biegł do szpitala i spędzał przy łóżku żony długie godziny. Wigilię też spędzili w szpitalu. Ojciec trzymał chorą żonę za rękę, całował ją, głaskał i bez przerwy powtarzał: Zosia, ty musisz żyć, bo ja przecież nikogo na świecie tak nie kocham jak ciebie. To była dla Marty najważniejsza lekcja miłości. Zrozumiała, że nie chodzi w niej o wzniosłe chwile, ale o bycie dla siebie w codzienności. Modliła się do Boga, prosząc o zdrowie dla mamy. W pierwsze święto znalazła się w kościele przed żłóbkiem. Przez łzy spoglądała na figury Maryi i Józefa pochylone nad małym Jezusem. "To jest Święta Rodzina! Taka sama jak moja!" - pomyślała w ciszy serca

 

Bóg prosi nas o miłość, czeka na miłość najwierniejszą , ale nie dlatego, że On jej potrzebuje, ale że nam jest ona niezbędna. Życie nasze podobne jest do pochodni, która raz wolniej, raz szybciej się spala – ale bezustannie się spala. Szczęśliwy ten, kto myśląc o czasie swego pielgrzymowania może pocieszać się tym, że innym świecił – powiedział wielki kaznodzieja węgierski T. Toth. 




< powrót




Wyślij do:
Nazwisko i imię*:
Adres e-mail*:
Nr telefonu:
Tytuł zapytania*:
Treść*:
  

 

 
 
Konto parafialne
 
 

 

BS Radzyń Podlaski O/Ulan
56 8046 1041 2005 0800 1209 0001

 

 
     

Parafia Św. Andrzeja Boboli w Gąsiorach

Copyright 2007 - Realizacja KreAtoR