Tak to Bóg działa poprzez różne znaki. Obyśmy tylko chcieli się z tych Bożych znaków uczyć.
Przypowieść o Synu Marnotrawnym to jeden z piękniejszych i bardziej wzruszających tekstów Biblii. Słyszeliśmy, że słuchaczami tej historii byli celnicy i grzesznicy. Nie było to towarzystwo skore do religijnych praktyk, do łatwych poruszeń serca. Ich serca były raczej twarde, "zahartowane" grzechem, niesprawiedliwością.
Psycholog współczesny mógłby powiedzieć, że ich mechanizmy obronne były dopieszczone, po to, by usprawiedliwić siebie, wybielić, uspokoić sumienie.
A jednak coś ich poruszyło, coś wdarło się w ich wnętrze, coś nie pozwoliło im wykpić tej nauki, zlekceważyć, przejść obojętnie.
Czy dzisiaj ta historia o synu, który wraca w otwarte ramiona ojca jest dalej zdolna poruszyć ludzkie serca? Czy przemawia do nas, żyjących współcześnie obraz Boga, który czeka i przebacza? Czeka zaś i przebacza dlatego, że nas kocha?
Któż z nas jest bez grzechu? Któż z nas nie może odnaleźć się w tej historii. Możemy być jedynie na różnym jej etapie. Może właśnie odchodzimy, bo znudził nam się ten Ojciec i ten cały jego dom. Może właśnie zachłystujemy się przyjemnościami tego świata i mówimy sobie: "jak to ciekawie żyć bez Boga". A może odkryliśmy już jak trudno jest żyć bez Ojca - zmieniliśmy perspektywę patrzenia, widzimy już wszystko z poziomu koryta, świń i walki o strąki. Może wreszcie zatęskniliśmy za Ojcem? Zdecydowaliśmy się wrócić, choć może dręczą nas jeszcze obawy i rozterki.
Niezależnie na którym etapie jesteśmy pamiętajmy, że Ojciec czeka i ma otwarte ramiona