Czasami wygląd zewnętrzny przeszkadza nam odkryć prawdziwe wewnętrzne piękno człowieka.
„Słuszniej byś zrobił, gdybyś siebie oskarżał, a brata swego usprawiedliwiał"- to zdanie zaczerpnięte z książki pt. „O naśladowaniu Chrystusa".
Nie chodzi tu o żadne chrześcijańskie frajerstwo, brak asertywności czy niską samoocenę. Autor ma raczej na myśli to, by szukać belki we własnym oku, zamiast osądzać innych. Bo to nas prowadzi do Chrystusa i Jego miłości. On nie potępia nikogo, stąd oczywistym jest, że my nie mamy do tego prawa. Natomiast dba On zawsze i tylko o to, co się podoba Jego Ojcu, naszemu Ojcu - Bogu.
Tomasz z Kempis pisze dalej: „To nie sztuka przebywać wśród dobrych i łagodnych, bo to w sposób naturalny wszystkim dogadza, każdy wybiera spokój i lgnie bardziej do tych, co myślą podobnie. Ale umieć żyć, nie tracąc wewnętrznego spokoju wśród szorstkich, złośliwych, niezdyscyplinowanych i nieprzyjaznych - to łaska, to dzielność i zasługa".
Nie myślę, że starotestamentalny „sprawiedliwy" jest szorstki, złośliwy itd., ale z pewnością jest niewygodny. Bo słowo „sprawiedliwy" pochodzi od „prawdy", a dotarcie do niej jest często bolesne. Prawda nas wyzwoli, ale żeby to się dokonało, trzeba zostawić swój egipski dom, swoje egipskie życie - swoją egipską dotychczasowość i normalność, i wyjść na pustynię, gdzie jest nam trudno. Ta pustynia jest drogą do Ziemi Obiecanej.
Chrystus jest drogą, prawdą i życiem. Drogą, której my widzimy serpentyny, a On - widok ze szczytu góry. Prawdą, która „potępia nasze zamysły" i „wypomina nam błędy naszych obyczajów", ale która daje prawdziwą wolność. Życiem, które nasyca, a którego ciągle pragnie się więcej. Życiem „niepodobnym do innych".