Niezasłużone było nasze powołanie do wiary. Lecz łaskę tę można odsłużyć.
A pomnożenie się i utwierdzenie w wierze można sobie wysłużyć:
- przez gorliwość w praktykach religijnych,
- przez lekturę religijną, choćby prasy religijnej (bardzo wiele osób z pożytkiem słucha katolickich audycji radiowych),
- przez interesowanie się - i to czynne - życiem Kościoła itd.
Równocześnie daje Pan Jezus dzisiaj wyraźnie do zrozumienia, że nasz stosunek do Niego zostaje określony przez nasz stosunek do Eucharystii. Mówi Pan Jezus o tych, którzy przychodzą do Niego, lub nie przychodzą.
Nasz stosunek do Eucharystii, powiedzmy praktycznie: nasz udział w Komunii świętej świadczy o tym, czy przychodzimy do Chrystusa faktycznie, czy tylko pozornie. Lecz i do tej praktyki musi człowieka pociągać łaska Boża.
Opowiadał pewien ksiądz jak to będąc we Francji pracował tam na parafii. Jeszcze uczył się języka francuskiego, aby lepiej go opanować. Uczyła go starsza pani - emerytka. Na samym początku pytał się?
Jak ja się pani odwdzięczę?
Aż mi głupio, że pani nic ode mnie nie chce.
Ona nic nie chciała:
To jest moja radość, proszę księdza, że ja mogę księdza uczyć tego języka, którym ksiądz teraz będzie głosił Dobrą Nowinę, Ewangelię.
Przychodził może rok. Kiedy już dobrze mówił po francusku, jeszcze raz pyta się:
Proszę pani, no, chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
Może jest jakieś pragnienie, jakieś marzenie, które mógłbym spełnić?
Wtedy ona odpowiada:
A wie ksiądz, mam takie pragnienie.
Jakie?
Chciałabym zobaczyć Polskę, kraj, który wydał Papieża.
Nie ma problemu, ja mam paszport, pani ma paszport, mam samochód, jedziemy.
Przyjechali. I on opowiada, co to było w Warszawie, w jednym z kościołów. Niedziela. Ten ksiądz dołączył się do koncelebry. Ta pani gdzieś wśród ludzi. Dzwonek do Komunii. Garstka ludzi, delegacja do Komunii. Ona w ostatnim momencie się zorientowała, że Komunia Św. się zaczęła i już się kończy. Dobiegła. Przyjęła Komunię św. Kiedy po Mszy św. wyszła i spotkała się z tym księdzem, od razu, podminowana, ona widziała rzeczy niezwykłe i pyta się księdza:
Proszę księdza co to było?
Nie wiem o co pani chodzi?
Tyle ludzi było w kościele, ale tylko parę osób przystąpiło do Komunii św.
Proszę księdza, czy to był strajk? (bo wtedy był w Polsce okres strajków).
Ksiądz odpowiedział:
Nie proszę pani, to nie był strajk, dzięki Bogu u nas w Polsce jeszcze ludzie w kościele nie strajkują.
Ale ona dalej pyta:
O proszę księdza, w takim razie, co to było?
Zadawała mu pytanie na które ksiądz nie umiał odpowiedzieć. Bo pytała tak:
To ci ludzie co tam byli, to oni nie wierzą, że tam jest prawdziwy, żywy Jezus?
Że chce być w ich sercach?
No, niby wierzą – odpowiada ksiądz.
Jak to, wierzą i nie idą?!
Jej się to w głowie nie mieściło. Wierzą i nie idą. Nie można jej było tego wytłumaczyć.
Widzimy wokół siebie zbyt wielu wyznawców na siłę popychanych do ołtarza i Komunii:
- popychanych przez żonę,
- dziecko,
- księdza,
- opinię,
- tradycję,
-wzgląd ludzki - popychanych.
Oby nie było chrześcijan do Chrystusa popychanych, oby ich było jak najwięcej "pociąganych".