Podobnie jak tamci, zniechęca się i załamuje wielu chrześcijan w ciągu wieków, aż po dzień dzisiejszy. Powiedzmy szczerze: przyczyny takiego załamania trzeba szukać nie tak w sferze rozumu, jak w dziedzinie serca, w sferze moralnej. Przeciętny chrześcijanin nie tyle zastanawia się nad tym, jak to jest możliwe, ile waha się wyciągnąć pełne wnioski ze słów Chrystusa i z praktyki spożywania Jego Ciała.
Chrześcijanin poważnie myślący musi wziąć pod uwagę, że w Eucharystii dokonuje się prawdziwa przemiana. Staje się tam nowa rzeczywistość, której poprzednio nie było, chleb staje się ciałem Syna Bożego.
A tam, gdzie Chrystus stał się obecny, nie może wszystko pozostać tak, jak gdyby nic się nie stało.
Tam, gdzie On położył swą rękę, stało się coś nowego.
To wskazuje, że Eucharystia jest przemianą; musi być nawróceniem, a nie jakąś tylko ozdobą, dodaną do reszty życia (Papież Benedykt XVI).
I w tym jest ta trudność, przed którą cofa się wielu nawet wierzących: trzeba się przemieniać. Dlatego słuchając o Komunii świętej, zwłaszcza częstej, mówią:
Trudna jest ta mowa.
Lecz właśnie po to ustanowił Chrystus ten sakrament, abyśmy w nim znajdowali moc do przemiany siebie. Pan Jezus zapewnił św. Augustyna:
Jestem chlebem mocnych, pożywaj Mnie.
Lecz nie ty Mnie w siebie zmieniasz, ale Ja ciebie we Mnie przemienię.