Chłopiec był przeznaczony na rycerza.
Gdy jednak w niemowlęctwie ciężko zachorował, rodzice zanieśli go do kościoła i ofiarowali Bogu. Ich syn szczęśliwie wyzdrowiał.
Wkrótce wysłano go do szkoły, do Magdeburga w Niemczech.
Obficie spłynęły na niego dary zdolności, rozumu i pojętności, ale też lgnął do ziemskich uciech - pisał Bruno.
W 981 roku, po ukończeniu szkoły i krótkim pobycie w rodzinnych Libicach, Wojciech wyjechał do Pragi. Tam z duchownego, który nie stronił od ziemskich rozkoszy – przemienił się w bardzo surowego i wymagającego od siebie zakonnika. Bardzo poważnie traktującego sprawy wiary.
2 lata później, zupełnie odmieniony, zostaje biskupem Pragi. Żył ściśle według zaleceń Ewangelii, wbrew zwyczajom tamtych czasów.
Naraziwszy się wszystkim, zniechęcony brakiem wyników swojej pracy, opuścił Pragę i udał się do Rzymu. Spędził 3 i pół roku w klasztorze na Awentynie.
Potem w latach 992-994 wraca do Pragi, ale szybko znów wyjeżdża do Rzymu.
W 995 roku, prawdopodobnie z rozkazu księcia czeskiego Bolesława II, uderzono na Libice i wymordowano rodzinę biskupa. Droga do Czech była dla niego zamknięta. Nie miał tam już po co wracać.
Św. Wojciech postarał się u papieża o nominację na biskupa misyjnego. Odbył pielgrzymkę do Galii, by przygotować się do trudnej drogi, jaką wybrał. Jego idea ewangelicznego misjonarstwa odrzucającego przemoc wzbudzać musiała co najmniej zdziwienie w epoce, w której powszechnie popierano nawracanie niewiernych siłą.
W 997 roku udał się do Prusów. Tam został wrogo przyjęty i zamordowany 23 kwietnia, po zaledwie kilku dniach od rozpoczęcia misji.
Miał wtedy zaledwie 42 lata.