Dzisiaj bardzo często ludzie wyrzucają chleb do śmietnika. Ale także dzisiaj wielu innych ludzi w śmietnikach szuka czegoś do jedzenia.
Jedni mają obfitość, a drudzy niedostatek chleba. Nie cenimy sobie chleba doczesnego.
Dzisiaj przeżywamy uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Codziennie na ołtarzach w naszych kościołach na całym świecie sprawowana jest Najświętsza Eucharystia. Przyjmując Chrystusa do swojej duszy, każdy z nas otrzymuje moc, uzdrowienie i pokarm, który podobnie jak zwykła żywność podtrzymująca nasze ciało – tak Komunia święta daje moc naszej duszy.
Ale czy my cenimy sobie ten chleb duchowy? Czy wierzymy, że tu jest Ciało Jezusa? Że to Boże Ciało ma moc dać życie wieczne? Czy my w to wierzymy?
Jak wytłumaczyć to, że znaczna część przychodzących do kościoła nie przystępuje do Komunii św.?
Gdyby naprawdę wierzyli, że jest to moc to byliby codziennie w kościele. Codzienni chcieliby brać od Boga siłę.
Albo jak wytłumaczyć to, że przychodzą do kościoła, ale zostają gdzieś pod parkanem i często przegadają całą Mszę św.? Czy to jest naprawdę znak wiary i miłości do Boga?
Kiedyś, w początkach chrześcijaństwa przed kościołem zostawali publiczni grzesznicy, bo oni mieli zakaz wstępu do świątyni. A tutaj? Dlaczego?
Częste zjednoczenie z Chrystusem w Eucharystii daje radość ducha. Powoduje prawdziwą miłość i skupienie. Napełnia radością z modlitwy. I zaszczepia w sercu wielką tęsknotę za Bogiem.
Żywy i prawdziwy Chrystus, Bóg - Człowiek, czeka na ciebie w Najświętszej Eucharystii. Gotów zawsze wspomóc staruszka, alkoholika, narkomana. Chce wspomóc człowieka, który szuka pracy. Ojca czy matkę. Dziecko, młodzieńca czy dziewczynę. Słowem każdego, kto o pomoc Go poprosi.
Rozmawiaj z Chrystusem, bądź z Chrystusem, karm się Jego Ciałem.
Przed kilku laty miłośnicy dobrego kina z radością doczekali się premiery filmu Piękny umysł.
Jego bohaterem jest genialny matematyk profesor John Nash. Film opowiada o jego zmaganiu z ciężką chorobą - schizofrenią. W jego przypadku choroba ta polegała na tym, że widział i słyszał osoby, które w rzeczywistości nie istniały; rozmawiał nie tylko z realnie istniejącymi osobami, lecz również z trójką ludzi, którzy byli jedynie wytworem jego genialnego, ale jednak chorego umysłu. Te „osoby" zrujnowały mu życie do tego stopnia, że profesor uznał pokornie konieczność poddania się leczeniu. Gdy po udanej terapii wrócił do normalnego życia, nadal widział i słyszał osoby, które naprawdę nie istniały. Jednak nauczył się nie zwracać na nie uwagi, nie wchodzić z nimi w dialog. Pod koniec filmu jest pewna zabawna, ale też bardzo mądra scena. Otóż jakiś człowiek podchodzi do profesora i prosi go o chwilę rozmowy. Wtedy sędziwy już matematyk przywołuje studentkę, którą zna, i pyta ją, czy obok nich stoi mężczyzna. Dopiero gdy studentka potwierdziła realne istnienie nieznajomego, profesor rozpoczyna rozmowę, wyjaśniając na wstępie:
„Teraz wiem, że pan naprawdę istnieje"...
Dlaczego wspominam dziś ten film? Wspominam go, gdyż nam przypomina, na czym w swej istocie polega nasza wiara.
Bohater filmu, jako człowiek chory, pytał zdrowe osoby o to, czy jego ogląd świata w danej chwili jest właściwy. I gotów był pokornie odstąpić od działania, które miałoby się opierać na fałszywym poznaniu. Gotów był uznać, że to, co widzi, jest złudzeniem, jeśli tylko ktoś zdrowy taką wersję mu potwierdzi. Tylko taka postawa gwarantowała mu normalne życie i możliwość pracy ze studentami.
Chrześcijanin zaś to osoba, która o ważne sprawy pyta Chrystusa.
Dzisiejsza uroczystość uświadamia nam, że nie tylko możemy, ale nawet w pewnych sytuacjach powinniśmy nie wierzyć własnym oczom. Jeśli wierzymy tylko własnym oczom, widzimy dziś tysiące procesji, w których oddaje się cześć kawałkowi białego chleba. Tak widzą ten dzień wszyscy ci, którzy nie wierzą w Najświętszy Sakrament - w realną obecność Chrystusa w znaku chleba.
Natomiast ludzie wierzący przypominają sobie dziś słowa znanej pieśni:
Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój, bo tu już nie ma chleba - to Bóg, to Jezus mój.
Wspomnijmy bł. Jana Pawła II. Skąd ten człowiek miał siłę, bo do końca wytrwać w takiej postawie wierności, służby dla innych? Papież codziennie przyjmował Komunię. Codziennie w swojej kaplicy spędzał czas na adoracji. Tam karmił się mocą z wysoka. Tę siłę dostrzegliśmy w jego życiu. W tym wszystkim co robił.
Niech ten dzisiejszy dzień będzie dla nas okazją nie tylko do modlitwy wdzięczności Bogu za to, że jest wśród nas. Że został pod postacią chleba.
Ale niech odnowi naszą wiarę. Niech rozpali naszą miłość. Niech sprawi, byśmy na nowo karmili się Jego Ciałem. Tym chlebem z nieba, który ma moc przemieniać nasze życie.