Nowy Testament nie jest zaprzeczeniem czy przeciwstawieniem dla Starego.
Nie jest też jakimś dodatkiem.
Najlepszy termin na oznaczenie relacji między tymi dwiema częściami JEDNEJ Biblii jest termin wzięty z dzisiejszej Ewangelii - "wypełnienie".
Jezus nie znosi, nie odrzuca, nie przekreśla Prawa.
Wypełnia jedynie (i aż) to Prawo swoim duchem.
Ten duch przynosi prawdziwe zrozumienie tego, czym jest Prawo i do czego jest nam potrzebne.
Dwuletniemu dziecku, które stoi przed elektrycznym gniazdkiem z gwoździem w ręku, po prostu ten gwóźdź się wyjmuje i mówi: "nie wolno".
Gdy dziecko jest starsze można i trzeba mu wytłumaczyć czym to może grozić.
Duch Nowego Testamentu działa od środka.
To już nie nakazy i zakazy, centymetry i szczegółowe instrukcje licznych przykazań.
Ale to miłość, która człowiekowi dyktuje znany styl życia poddany Bogu, jaki znajdujemy w Starym Testamencie, ale oprócz tego mówi: "stać cię na więcej".
Symbolem Starego Testamentu są tablice Dziesięciu Przykazań.
Wizytówką Nowego Testamentu jest Kazanie na Górze a w nim Błogosławieństwa.
Błogosławieństwa w porównaniu z Dekalogiem idą o wiele dalej, to jest krok do przodu.
Nie w bok, nie w tył, ale właśnie do przodu - wypełnienie a nie opozycja.
Warto zastanowić się zatem, w którym miejscu drogi jesteśmy.
Na pełnej życia Górze Błogosławieństw, czy na pustynnym Synaju?
Każde miejsce naznaczone jest Bożą Obecnością.
Ale pod Synajem Bóg kazał Izraelitom zwinąć obóz i ruszyć dalej.