Strzeżmy się zdrady, zdrady tym większej, że było się tak blisko, że było się wybranym.
Jezus musiał wiązać z Judaszem nadzieję, postawił na niego i... rozczarował się.
Dzisiaj Jezus wybiera nas i stawia na nas - oby się nigdy nie zawiódł.
Jean Vanier w jednej ze swoich książek opisuje taką sytuację. Uliczna awantura. Młodzi, gniewni biją się między sobą, atakują przechodniów, niszczą witryny sklepowe.
Do jednego z nich podbiega policjant. Chwyta mocno za ramiona. Patrzy mu w oczy. „Kto cię, synu tak poranił w dzieciństwie, że teraz mścisz się na innych?” W oczach niedawnego barbarzyńcy pojawiają się łzy.
Opowiada pewien ksiądz:
Rada pedagogiczna podjęła decyzję, by usunąć Grzegorza ze szkoły. Opis tego, co zrobił nie nadaje się by to opisywać w szczegółach.
Kilka dni później idę do jego domu z odwiedzinami duszpasterskimi. Chłopak stoi w drzwiach roztrzęsiony. Nie dlatego, że boi się nawiązania do tego, co zrobił. W środku pijani rodzice uparli się, że przyjmą księdza po kolędzie. Właściwie tylko on nadaje się do rozmowy. Wychodząc kładę mu dłoń na ramieniu. „Wiesz, ja już wszystko rozumiem” – mówię na pożegnanie. Następnego dnia proszę dyrekcję o cofnięcie decyzji.
Niedawno wyłowił mnie z tłumu na ulicy wielkiego miasta. Z dumą pokazywał swoje dzieci.
Udało się.
Ojciec Andrzej Madej w „Dzienniku miejskiego wikarego” napisał: „Kościół jest bardziej szpitalem aniżeli uniwersytetem”.
W posłaniu uczniów jest jeden trudny moment.
Idący leczyć sami są poranieni.
Narażeni na to, że usłyszą: lekarzu, ulecz samego siebie.
Ale i nieustannie przekraczający własny ból, by pochylić się nad bólem innych.