Jeśli nasze serce jest czyste, jeśli mieszka w nim Bóg, to łaska Ducha Świętego będzie nas oświecać. Bóg będzie nam objawiać siebie.
Jak żyć, by pięknie umierać? - zapytał chłopak, który najął się, by wozić w inwalidzkim wózku dziewczynę chorą na zanik mięśni. Dziewczynę, która zaczęła go przemieniać z kogoś nieokrzesanego, prymitywnego i aroganckiego - w kogoś, kto zaczął oglądać z uwagą obrazy El Greca, Van Gogha, Rembrandta. Kto zaczął słuchać muzyki klasycznej, czytać wiersze i wielkie powieści? Ten chłopak widział, jak owa dziewczyna powoli traciła wzrok. Jak w swojej ciemności uśmiechała się do Kogoś, Kogo on nie znał i w czyje istnienie nie mógł uwierzyć, a Kto jakoby wynurzał się powoli z tej Ewangelii, którą prosiła, aby jej czytał. Był przy tym, jak prosiła - zupełnie już niewidoma, aby dał jej pędzel i farby, bo chciała namalować Tego, kto po nią już przyszedł. Patrzył, jak po omacku malowała jakieś wyciągające się ku niej dłonie, jak roześmiała się i opadła na poduszkę, by po śmierci wyglądać jeszcze piękniej niż za życia. I ten chłopak przyszedł powiedzieć, że «Ona musi żyć, bo ktoś tak pięknie żyjący, nie może skończyć w dole z robakami».
I że jest to już wystarczający dowód na to, że jedynie Jezus może ocalić kogoś o tak pięknej duszy i tak wrażliwym sercu, z taką radością odchodzącego tam, gdzie nikt z własnej woli iść nie chce.
Powiedział: «On musi ocalić od przemijania to, bez czego świat byłby brzydszy, gorszy i bezsensowny». I zaczął potem tworzyć w sobie coś warte ocalenia na wieczność. Nawrócił się. Zmienił swoje życie. I spotkał Boga.
Jego teraz już proste, czyste serce - zobaczyło dobroć i miłość Boga, której wcześniej nie dostrzegał.
A za czym ty biegniesz? Kogo ty nosisz w swoim sercu?