Jan Chrzciciel przyciągał tłumy ludzi, którzy przyjmowali chrzest i pytali, czego Bóg od nich oczekuje. Każdemu z nich - zwykłym ludziom, celnikom, żołnierzom - mówił, jak mają żyć uczciwie i sprawiedliwie. Kiedy na brzegu Jordanu pojawił się Jezus, Jan odprawił swoich uczniów, aby poszli za Nim. Zaczął wówczas śmiało krytykować Heroda z powodu jego nielegalnego związku z Herodiadą, żoną jego brata, za co Herod wtrącił go do więzienia. Tam Jan zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem nie popełnił błędu.
I spróbujmy sobie wyobrazić, jak mogła brzmieć jego modlitwa, gdy siedział w lochu czekając na egzekucję?
Boże, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Jezusa, byłem przekonany, że On jest Mesjaszem.
Dziś nie jestem już tego taki pewny.
Czy zmarnowałem życie goniąc za ułudą?
Czy cały ten czas na pustyni był cokolwiek wart?
Jestem przygnębiony i obolały.
Panie, przyjdź mi z pomocą.
Strzeż mnie, abym mógł chwalić Twoje imię.
Czy może i ty czujesz się w jakiś sposób uwięziony? Nie musisz znajdować się w sytuacji tak dramatycznej, Jan, aby zacząć go naśladować. Cokolwiek by się działo, szukaj Boga i nabierz ducha! On jest z tobą, prowadzi cię, umacnia i pociesza.