W 371 r. zmarł mąż Moniki.
Monika miała wówczas 39 lat.
Zaczął się dla niej okres 16 lat, pełen niepokoju i cierpień.
Przyczyną ich był Augustyn.
Zaczął on bowiem naśladować ojca, żył bardzo swobodnie.
Poznał jakąś dziewczynę i miał z nią dziecko, pomimo że żyli bez ślubu.
Nadto uwikłał się w błędy manicheizmu.
Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając dla niego u Boga o nawrócenie.
Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim.
Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by się zetknąć z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika odnalazła syna.
Pewien biskup na widok jej łez, kiedy mu wyznała ich przyczynę, zawołał:
Matko, jestem pewien, że syn tylu łez musi powrócić do Boga.
To były prorocze słowa.
Augustyn pod wpływem kazań św. Ambrożego w Mediolanie przyjął chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie (387).
Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia.
Mogła już odejść po nagrodę do Pana.
Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii w 387 r.
Augustyn nie ma słów wdzięczności dla swojej matki i wspomina jej pamięć w najtkliwszych słowach.
Jej ciało złożono w Ostii w kościele św. Aurei.
Na jej grobowcu umieszczono napis w sześciu wierszach nieznanego autora.
W 1162 r. augustianie mieli zabrać święte szczątki Moniki do Francji i umieścić je w Arouaise pod Arras.
W 1430 r. przeniesiono je do Rzymu i umieszczono w kościele św. Tryfona, który potem otrzymał nazwę św. Augustyna.
Św. Monika jest patronką kościelnych stowarzyszeń matek oraz wdów.
(www.brewiarz.pl)