A po modlitwie mówił:
Jeśli się modlimy za kogoś, kto jest zły to swoją modlitwą rozszerzamy mu serce.
Modlitwa kruszy serca twarde.
Modlitwa rozgrzewa zziębnięte ludzkie serca.
Modlitwa za innych również nam pomaga.
Modląc się za kogoś, robimy mu miejsce w naszym sercu.
Serce poszerza się nam wtedy o osobę, za którą się modlimy.
Po długiej chwili ciszy powiedział:
Grzesiu, jesteś jeszcze mały, ale serce możesz mieć duże.
Więc się módl za Maćka.
Dziś, gdy wspominam po latach, Maciek jest na pierwszym miejscu. Ale pamiętam, jak mi ta modlitwa nie szła.
Uczniowie Jezusa wiedzieli, czym jest życie na okupowanym terytorium. Przypominali im o tym wszechobecni żołnierze i celnicy króla Heroda Antypasa, marionetki w rękach Rzymian.
Mówiąc o miłości nieprzyjaciół, Jezus wiedział więc, że w uszach Jego słuchaczy zabrzmi to jak absurd.
Miłość do tych, którzy ich wyzyskiwali, była dla nich nie do przyjęcia, gdyż przeciwstawiała się ich naturalnym reakcjom.
W rzeczywistości Jezus wzywał ich, aby postępowali w sposób nadprzyrodzony, stając się „synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych" (Łk 6,35). Wzywał ich do przyjęcia miłości, która ma swoje źródło w sercu Ojca.
Miłość ta nie wypływa z podziwu i sympatii do tego, którego kochamy. Wróg rzadko kiedy bywa sympatyczny.
Miłość ta nie oznacza również akceptacji doznawanych od nieprzyjaciela krzywd. Jednak Boża miłość rozciąga się także na tych, którzy nie zachowują się w sposób miły ani godny podziwu - / to także w momencie, kiedy grzeszą. Nie jest też ona tylko niewyrządzaniem im zła, lecz pełnym współczucia pragnieniem dobra tych osób.
Kochać w ten sposób można jedynie wtedy, gdy otworzymy się na miłość Boga. Przynagla nas ona, abyśmy starali się jak najbardziej upodobnić do Jezusa. On doświadczył miłości płynącej od Ojca do Niego i pozwolił, by przepływała ona przez Niego na innych. Kiedy doznał złego traktowania podczas procesu, zareagował z łagodnością (por. J 18,19-24). Przyjął zniewagę z godnością i zwrócił się do swego krzywdziciela z prawdą i miłością. Jego pokora, daleka od sentymentów, była twórcza i konstruktywna. Jezus służył Bogu, dbając o dobro innych, a nie tylko wzbudzając w sobie pozytywne uczucia względem nich.
Wszyscy wiemy, jak trudno jest kochać ludzi, którzy nas krzywdzą. Jeśli jednak będziemy starać się o to codziennie, to z czasem będzie to dla nas łatwiejsze. To prawda, że Jezus wzywa nas do tego, co po ludzku niemożliwe, podobnie jak wezwał do tego swoich Apostołów.
On zna nas do głębi i wie, jak wymagające jest Jego wezwanie.
Bądźmy więc cierpliwi wobec samych siebie. Przypomnijmy sobie, ile cierpliwości okazał Jezus swoim uczniom i zaufajmy, że jest przynajmniej tak samo cierpliwy w stosunku do nas!