Tak wygląda życie człowieka, który nie ma w sercu pokoju.
Grzech niszczy pokój.
Boże miłosierdzie i przebaczenie przywraca człowiekowi szczęście.
Pewna pani katechetka opowiedziała swoim uczniom przypowieść o synu marnotrawnym.
W czasie, gdy mówiła, zdała sobie jednak sprawę, że dzieci, w większości, są bardzo rozkojarzone.
Poprosiła więc ich, aby swoimi słowami opisali przytoczoną im przypowieść.
Jeden z nich zrelacjonował ją w następujący sposób:
Pewien człowiek miał dwóch synów, jednak ten młodszy niechętnie przebywał w domu, a pewnego dnia, całkowicie opuścił domostwo, zabierając ze sobą wszystkie pieniądze jakie miał. W pewnym momencie pieniądze skończyły się. Młodzieniec nie miał już nic do jedzenia i postanowił powrócić do swojego domu. Kiedy już był niedaleko, zauważył go ojciec. Złapał za wielki żal i, co tchu, popędził za nim. Biegnąc tak spotkał swojego dobrego syna i powiedział do niego:
Wrócił ten twój okropny brat, który po tym wszystkim co zrobił, zasługuje na parę kijów!
Tato, chcesz żebym ci pomógł? - zapytał syn.
Oczywiście - odpowiedział ojciec.
I tak, we dwóch, zaczęli go okładać kijami. Kiedy już zakończyli swoje zajęcie, ojciec wezwał służącego, nakazał zabić najtłustsze jagnię i przygotować wielkie przyjęcie, bo przeszła mu już chęć znęcania się nad synem, który tak wiele narozrabiał!
Tak.
Zrozumieć Boże serce, to zadanie często zbyt trudne dla człowieka.
Była surowa, styczniowa noc. Gimmi Martini szedł słabo oświetloną ulicą zupełnie samotny. Kiedy doszedł do numeru 118, otworzył bramę i wszedł na podwórko. Ostrożnie włożył kluczyk do bocznych drzwi. Drzwi się otworzyły. Cicho szedł po schodach i wszedł do jednego mieszkania. Zapalił światło... Łóżko, stolik, dwa krzesełka, kanapa. W pierwszej chwili opanował go strach. Powoli przeszedł przez izbę.
Gimmi Martini nie był złodziejem. Był tylko jednym z tych zbłąkanych. Tułał się przez sześć lat.
A teraz wrócił. Odszedł w chwili rozgoryczenia, kiedy myślał, że ojciec jest dla niego zbyt surowy. Chciał być wolnym, uciekł wiec i błąkał się po Europie. A wolność na początku miała przyjemny smak. Był zadowolony. Potem się to zmieniło. Został bez pracy, bez pieniędzy, sam - bez przyjaciół, samotny, zniechęcony, zawiedziony. Ale nawet wtedy, kiedy cierpiał, miał jeszcze swoją dumę i pychę, a ta nie pozwalała na powrót. Pewnego dnia otrzymał list.
Sześć krótkich słów bez podpisu, ale wiedział, że od ojca:
Boczne drzwi są stale otwarte.
Te słowa zapadły mu w umysł i słyszał je we dnie i w nocy.
Boczne drzwi są stale otwarte... stale... są stale...
Nie wytrzymał już dłużej. Powrócił. Długa i ciężka była ta droga. Przeszedł ją pieszo, całą. Niekiedy wydawała się nawet i przyjemna. Wracał przecież do domu, gdzie boczne drzwi są stale otwarte. Znalazł je, a za nimi wszystko tak, jak zostawił: łóżko, stolik, dwa krzesła, kanapa.
Był szczęśliwy, kiedy po tylu latach zasypiał w łóżku. Rano się przebudził. Przy łóżku niespodzianka - ojciec. Gimmi przestraszył się. Bardzo się przestraszył. Nie mógł wymówić słowa. Do oczu napłynęły łzy. Wstydził się...
Wykrztusił:
Ojcze, przebacz mi!
Proszę cię... jest mi wstyd, bardzo się wstydzę...
A ojciec nachylił się, objął syna i ucałował.
W porządku, Gimmi.
Wiem, że jest ci przykro.
Ale cieszę się, że wróciłeś, że jesteś w domu.
Dodajmy do tego opowiadania jeszcze jedno.
To nasze własne.
Przecież wszyscy jesteśmy mniej lub więcej zabłąkanymi, marnotrawnymi synami, którzy muszą wrócić.
Tyle razy od Boga odchodziliśmy i tyle razy wracaliśmy. Bocznymi drzwiami, przez konfesjonał.
Dziś musimy się nad tym głębiej zastanowić.
Zobacz, tyle razy odchodziłeś od Boga. Tyle razy przychodziłeś do konfesjonału ze swoimi grzechami.
Przychodziłeś jak największy wróg Pana Boga. Bo przynosiłeś ze sobą grzech, którym się Bóg brzydzi.
Ale przychodziłeś dlatego, że wierzyłeś, że Bóg Ci przebaczy.
On nie musiał tego robić, ale chciał. A chciał przebaczyć, dlatego, że nas kocha! Wystarczy sobie przypomnieć jeden czy drugi ciężki grzech ze swojego życia, żeby zrozumieć jak Bóg mnie kocha?
On już nigdy mi przebaczonych grzechów nie będzie wypominał. Nigdy do nich nie będzie wracał.
Zobacz, kiedy wstajesz od konfesjonału po dobrej spowiedzi – wstajesz jako człowiek święty!!!
Rozumiesz – JESTEŚ ŚWIĘTY!!! W jednej chwili Bóg może z największego grzesznika i łobuza uczynić świętego. To wielka łaska i nie da się tego kupić za żadne pieniądze. Tego nie załatwią żadne znajomości.
To Bóg daje za darmo.
Robi to dlatego, że nas kocha.