W roku 1884 Teresa przyjęła pierwszą Komunię świętą.
Odtąd przy każdej Komunii świętej powtarzała z radością: "Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Jezus".
W tym samym roku otrzymała sakrament Bierzmowania.
Przez ponad rok dręczyły ją poważne skrupuły.
Jak sama wyznała, swoje uleczenie z tej duchowej choroby zawdzięczała swoim 4 siostrom, zmarłym w latach niemowlęcych.
W pamiętniku swoim zapisała, że w czasie pasterki w noc Bożego Narodzenia przeżyła "całkowite nawrócenie".
Postanowiła całkowicie zapomnieć o sobie, a oddać się Jezusowi i sprawie zbawienia dusz.
Zaczęła odczuwać gorycz i wstręt do przyjemności i ponęt ziemskich.
Ogarnęła ją tęsknota za modlitwą, rozmową z Bogiem.
Odtąd zaczęła się jej wielka droga ku świętości.
Miała zaledwie 13 lat.
Niedługo potem skazano na śmierć głośnego bandytę, który był postrachem całej okolicy, Pranziniego.
Teresa miała wtedy 14 lat.
Dowiedziała się z gazet, że zbrodniarz ani myśli pojednać się z Panem Bogiem.
Postanowiła zdobyć jego duszę dla Jezusa.
Zaczęła się serdecznie modlić o jego nawrócenie.
Ofiarowała też w jego intencji specjalne pokuty i umartwienia.
Wołała:
Jestem pewna, Boże, że przebaczysz temu biednemu człowiekowi (...).
Oto mój pierwszy grzesznik.
Dla mojej pociechy spraw, aby okazał jakiś znak skruchy.
Nadszedł czas egzekucji, lecz bandyta nawet wtedy odrzucił kapłana.
A jednak ku zdziwieniu wszystkich, kiedy miał podstawić głowę pod gilotynę, nagle zwrócił się do kapłana, poprosił o krzyż i zaczął go całować.
Na wiadomość o tym Teresa zawołała szczęśliwa: "To mój pierwszy syn!"
Kiedy Teresa miała 15 lat, zapukała do bramy Karmelu, prosząc o przyjęcie.
Przełożona jednak, widząc wątłą i bardzo młodą panienkę, nie przyjęła Teresy, obawiając się, że nie przetrzyma tak trudnych i surowych warunków życia.
Teresa jednak nie dała za wygraną, ale udała się o pomoc do miejscowego biskupa.
Ten jednak zasłonił się prawem kościelnym, które nie zezwala w tak młodym wieku wstępować do zakonu.
W tej sytuacji dziewczyna nakłoniła ojca, by pojechał z nią do Rzymu.
Leon XIII obchodził właśnie złoty jubileusz swojego kapłaństwa (1887).
Teresa upadła przed nim na kolana i zawołała: "Ojcze święty, pozwól, abym dla uczczenia Twego jubileuszu mogła wstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia".
Papież nie chciał jednak uczynić wyjątku.
Teresa chciała się wytłumaczyć, ale gwardia papieska usunęła ją siłą, by także inni mogli - zgodnie z ówczesnym zwyczajem - ucałować nogi papieża.
Marzenie Teresy spełniło się dopiero po roku.
Została przyjęta najpierw w charakterze postulantki, potem nowicjuszki.
Zaraz przy wejściu do klasztoru uczyniła postanowienie: "Chcę być świętą".
W styczniu 1889 r. odbyły się jej obłóczyny i otrzymała imię: Teresa od Dzieciątka Jezus i od Świętego Oblicza.
Jej drugim postanowieniem było: "Przybyłam tutaj, aby zbawiać dusze, a nade wszystko, by się modlić za kapłanów".
W roku 1890 złożyła śluby i uroczystą profesję.
W dwa lata potem po raz ostatni odwiedził siostrę Teresę ojciec.
Cierpiał już wtedy na zaburzenia umysłowe, ale rozpoznał córkę i powiedział do niej na pożegnanie: "W niebie".
Przełożona poznała się na niezwykłej cnocie młodej siostry, skoro zaledwie w trzy lata po złożeniu ślubów wyznaczyła ją na mistrzynię nowicjuszek.
Obowiązek ten Teresa spełniała do śmierci, to jest przez cztery lata.
W zakonnym życiu zadziwiała jej dojrzałość duchowa.
Starała się doskonale spełniać wszystkie, nawet najmniejsze obowiązki.
Nazwała tę drogę do doskonałości "małą drogą dziecięctwa Bożego". Widząc, że miłość Boga jest zapomniana, oddała się Bogu jako ofiara za zbawienie świata.
Swoje przeżycia i cierpienia opisała w księdze "Dzieje duszy".
Na rok przed śmiercią zaczęły pojawiać się u Teresy pierwsze objawy daleko już posuniętej gruźlicy: wysoka gorączka, osłabienie, zanik apetytu, a nawet krwotoki.
Pierwszy krwotok zaalarmował klasztor w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.
Potem choroba zaczęła się szybko rozwijać.
Mimo to siostra Teresa spełniała nadal wszystkie zlecone jej obowiązki: mistrzyni, zakrystianki i opiekunki jednej ze starszych sióstr.
Zima w roku 1896/1897 była wyjątkowo surowa.
Klasztor zaś był nie ogrzewany.
Teresa przeżywała prawdziwe tortury.
Zmarła 30 września 1897 roku, zapowiedziawszy: "Chcę, przebywając w niebie, czynić dobro na ziemi. Po śmierci spuszczę na nią deszcz róż".
Pius XI beatyfikował ją w 1923 r., a już w dwa lata później - kanonizował ją.
W 1927 r. ogłosił ją, obok św. Franciszka Ksawerego, główną patronką misji katolickich.
(www.brewiarz.pl)