Co więcej, żądanie to zostało przedstawione w momencie, kiedy Jezus już dał im niezliczone znaki w postaci uzdrowień i uwolnień od złych duchów, które mogli badać do woli.
Widząc ich podejrzliwość i upór, Jezus uznał, że wystarczy tego.
Że więcej nie będzie już znaków „prócz znaku Jonasza" (Łk 11, 29).
A znakiem Jonasza miała być zbliżająca się Jego śmierć i zmartwychwstanie.
Powiedzmy więc sobie jasno, że nie jest niczym złym proszenie Boga o znak potwierdzający nasze rozeznanie dalszej drogi czy powziętą decyzję.
Ważne jest to, aby prosić z wiarą i zaufaniem.
Pozostawmy Bogu wolność dania nam znaku, którego oczekujemy, lub zachowania milczenia, które będzie dla nas wezwaniem do dalszego trwania w wierze.
Załóżmy na przykład, że właśnie udajesz się na rozmowę kwalifikacyjną.
Poświęć trochę czasu na to, by podziękować Bogu za Jego bezwarunkową miłość.
Dziękuj Mu za wszystko, co w swoim nieskończonym miłosierdziu uczynił w twoim życiu aż do tej pory.
Wyznaj wiarę w to, że jest w stanie zatroszczyć się o byt twój i twojej rodziny.
Następnie proś Go, aby wskazał ci dalszą drogę.
Powiedz Mu, że pragniesz wypełnić Jego wolę, niezależnie od tego, jaka ona jest, i że będziesz kroczył za Nim tak, jak potrafisz, nawet jeśli nie otrzymasz wyraźnego znaku Jego prowadzenia.
Słyszałem kiedyś świadectwo pewnego człowieka.
Opowiadał, że jako młody człowiek, zbuntowany, niechętnie wtedy nastawiony do Boga i do wiary – znalazł się w szpitalu.
Którejś nocy, na łóżko obok, przywieziono dziewiętnastolatka, przez następne dni był nieprzytomny.
Najczęściej odwiedzali go matka i policja.
Jak się okazało prowadził po pijanemu i spowodował wypadek.
Z 5-ga jadących przyjaciół tylko on przeżył.
Gliniarz mówił, że alkoholu we krwi miał na półtora piwa.
Matka, kiedy przychodziła, obmywała mu spoconą twarz i siadała z różańcem przy łóżku.
Cały czas się modliła.
Byłem wtedy w drugiej klasie liceum i strasznie mnie to denerwowało.
Kobieta odmawiała różaniec szeptem, ale słyszalnie.
Doprowadzało mnie to do szału.
Sam byłem po niezawinionym wypadku, traciłem wzrok, w nieskończoność czekałem na neurochirurga.
Nikt nie chciał mi powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, a ona urządzała sobie publiczne nabożeństwa za kogoś, kto nie wiadomo czy lepiej dla niego żeby żył czy umarł.
Chciałem to przerwać, ale byłem za bardzo tchórzliwy, żeby wprost poprosić o ciszę.
Wypaliłem więc w końcu:
Wiem, że modli się Pani za syna, ale o co się Pani właściwie modli?
Odpowiedziała mi z nadprzyrodzonym spokojem:
Naprawdę nie wiem o co się dla niego modlić, ale Pan Bóg wie.
Ja się tylko modlę za niego, Pan Bóg wie o co.
Zawsze pamiętaj, że Bóg cię kocha i słyszy każdą twoją modlitwę.
On nigdy nie odmówi ci znaku dlatego, by cię ukarać albo zrobić ci na złość.
Jeśli więc prosisz Go i nie otrzymałeś jeszcze odpowiedzi, zaufaj Mu i czekaj cierpliwie.