Pani Jakowiczowa pokochała przybrane dziecko i gdy tylko dowiedziała się o śmierci jego rodziców w Oświęcimiu, postanowiła je adoptować.
Spytała pewnego księdza, czy nie ochrzciłby ośmioletniego chłopca.
Młody ksiądz, który już wtedy miał opinię mądrego i szlachetnego człowieka, poprosił, aby opowiedziała mu historię dziecka.
Kiedy zorientował się, że pochodzi z żydowskiej rodziny, zapytał panią Jakowiczową, czy zna ostatnią wolę rodziców.
„Tak – odparła kobieta, cytując dalej słowa matki dziecka.
– Jeśli nie wrócimy, przypomnijcie mu, że jest Żydem i musi zrobić wszystko, by wrócić do Izraela”.
„W takim razie – odpowiedział ksiądz – nie mogę dziecka ochrzcić.
Muszę uszanować wolę rodziców”.
„Tym małym żydowskim chłopcem byłem ja – zakończył swoją opowieść rabin Lau.
– A młody polski ksiądz nazywał się Karol Wojtyła”.
I dodał: „To pokazuje, jak działa prawo tolerancji”.
Czy stawiamy sobie pytanie o to, kogo najbardziej kochamy w naszym życiu?
Współczesna kultura i media pełne są mówienia o miłości (zresztą najczęściej pomylonej z erotyzmem), która winna uszczęśliwiać.
Także wierzącym się zdaje, że jeśli zwrot „prawdziwa miłość” pojawi się w jakiejś deklaracji, to już wszystko jest usprawiedliwione.
A Jezus nie pozwala na trwanie w złudzeniach.
Jest jedna miłość, która uszczęśliwia, a bez niej cała reszta to marna imitacja.
To miłość do Boga.
Dlatego usiądź spokojnie i zastanów się, kogo i co kochasz, za co jesteś gotów faktycznie poświęcić swoje życie.
(Ewangelia 2013)