Samo szczęście może mieć również inną postać, niż ta wymarzona i oczekiwana. Dla sparaliżowanego upragnione szczęście to możliwość swobodnego poruszania się. Pan Jezus daje mu jednak inne szczęście, bardziej mu potrzebne - Jezus odpuszcza mu grzechy. Jest to oczywiście szczęście większe od oczekiwanego, ale mniejsze mieści się w większym. Dlatego po odpuszczeniu grzechów Jezus rzekł do sparaliżowanego: . I natychmiast wstał wobec nich, wziął loże, na którym leżał, i poszedł do domu wielbiąc Boga (Łk 5,24-25).
Szczęście, do którego zmierzamy różnymi drogami, jest bardzo kruche. Zaklinanie szczęścia w rodzaju inwokacji: "Trwaj, chwilo, jesteś piękna" nie zdaje się na wiele. Chwile szczęścia szybko przemijają. Po chwilach ekstazy następują całe okresy udręki, po chwilach euforii przychodzą całe dni depresji. Młotem, który kruszy szczęście jest nie tylko nieszczęście. Konkretne szczęście przemija, kiedy na horyzoncie pojawi się nowe szczęście. Wtedy to, co do tej pory było szczęściem, przestaje nim być. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać o kruchości szczęścia. I właśnie nam, ludziom żyjącym z takim przeświadczeniem, prorok Izajasz głosi dzisiaj orędzie o szczęściu trwałym tak bardzo, że aż wiecznym: Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem, ze szczęściem wiecznym na twarzach: osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie (Iz 35,10).
Czy takie szczęście jest osiągalne? Wątpliwości płyną stąd, że przecież wiemy, jak jesteśmy słabi. Czy damy radę w naszych zmaganiach się z losem? Czy potrafimy przeciwstawić się rozmaitym zagrożeniom? A w końcu, czy będziemy mieli dość siły, aby nasze szczęście obronić przed zrabowaniem przez nieszczęście i przed atrofią, którą może spowodować najzwyklejsze znudzenie?
Aby stawić czoła wyzwaniom losu, potrzebna jest przede wszystkim odwaga. Dlatego Prorok wzywa nas: Odwagi! Nie bójcie się!... Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe... (Iz 35,3-4). W jaki sposób jednak zdobyć taką siłę? Tej siły nie znajdziemy w sobie. Dlatego Izajasz ukazuje nam w swoim proroctwie Tego, który siłą może obdarzyć: Oto wasz Bóg... On sam przychodzi, by zbawić was (Iz 35,4). Te słowa są jednocześnie receptą na pokrzepienie osłabłych rąk i wzmocnienie kolan omdlałych. Ręce trzeba złożyć do modlitwy i wznieść je do Boga, kolana zaś trzeba przed Bogiem ugiąć, klękając do modlitwy.
Mówiliśmy już tutaj o różnych drogach prowadzących do szczęścia: i przez drzwi, i przez okna, i przez dach. Nie ma większego znaczenia, którędy ta droga prowadzi. Ważna jest sama droga - jej kierunek i jakość. Prorok ukazuje nam tę drogę: Będzie tam droga czysta, którą nazwą Drogą Świętą (Iz 35,8). Nie jest to droga dla nieczystych i głupich. "Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu" (Św. Augustyn). Bóg jest trwałym i wiecznym szczęściem dla ludzkiego serca, ale będą Go oglądać ci, którzy idą czystą drogą, zachowując czyste serca. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8).