Na naszych oczach niszczeją ludzkie domostwa. Wielu przeżyło bolesne doświadczenie wykorzenienia. Domy jednych płonęły i w wyniku działań wojennych musieli oni zmienić miejsce pobytu. Dla innych niełatwym przeżyciem była konieczność opuszczenia stron ojczystych w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Jednak warto zdać sobie sprawę również z tego, że domy niszczeją też od wewnątrz i że jest to dużo groźniejsze. Płoną one dlatego, iż zostały podpalone zdradą, zazdrością, nienawiścią czy okrucieństwem. Tam, gdzie kiedyś można było spotkać Boga, zapanował niepodzielnie Herod, usiłujący zabić wszelkie przejawy Jego obecności w rodzinie. On nie przyszedł z zewnątrz. On czai się w każdym z nas i dochodzi do głosu wtedy, gdy odrzucamy drugi głos, który nosimy w sobie, a mianowicie ten, pochodzący od Świętej Rodziny. Co on nam mówi?
Jest to wpierw głos przestrogi. Człowiek dzisiejszy czyni wszystko, aby wypaczyć właściwe rozumienie miłości, utożsamiając ją z zaspokojeniem własnych pożądań lub z nieustannym mnożeniem przyjemnych doznań. Tak wygląda karykatura miłości, będąca w swej istocie formą egoizmu. Jeśli mąż, żona i dzieci dadzą się zwieść takiej wizji rzekomego szczęścia, bardzo szybko zamieniają swój pobyt pod jednym dachem w piekło na ziemi. Egoizm bowiem jest nastawiony wyłącznie na branie i drugi człowiek ma dla niego wartość o tyle, o ile zaspokaja jego potrzeby.
Tymczasem nie ma szczęśliwej rodziny bez autentycznej miłości, a ta możliwa jest jedynie wówczas, gdy istnieje gotowość do poświęcenia i ofiary. Matka prawdziwie kochająca swoje dziecko jest zdolna do każdego poświęcenia, jeśli tylko będzie to służyć jego autentycznemu dobru. Ojciec i mąż zawsze znajdzie czas dla swoich najbliższych, nawet jeżeli stanie się to kosztem jego obowiązków zawodowych.
Kiedyś w telewizji dziennikarka zadała małej dziewczynce pytanie: „czego pragniesz najbardziej?”. I usłyszała w odpowiedzi: „chciałabym, aby mój tata otrzymał więcej wolnego z pracy i ten czas spędził ze mną”. Rzecz jasna każda ofiara, także poświęcenie czasu, jest czymś trudnym, ale bez niej nie ma prawdziwej miłości, a pozostają tylko „słowa, słowa, słowa”.
Stając wobec szopki betlejemskiej, spotykamy w niej Świętą Rodzinę i słyszymy głos Jezusa: „Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”. Kto zatem w rodzinie będzie dążył do egoistycznego zachowania siebie, ten zarówno straci siebie, jak i zniszczy swoją rodzinę. Pamiętajmy, że w pobliżu szopki nieustannie czai się groźny Herod ze swoją pasją niszczenia.
(Ks. Kazimierz Skwierawski)