Wyobraź sobie teraz, że oczekujesz tego wytęsknionego wydarzenia wraz z tysiącami innych ludzi, a przed wami wyczekiwały go przez całe wieki kolejne pokolenia waszych przodków.
Jak myślisz, co czułoby twoje serce, gdyby okazało się, że to właśnie w twoim pokoleniu nastąpi to, na co wszyscy czekali?
I w dodatku ty sam będziesz tego naocznym świadkiem!
Podobnie musiał czuć się Andrzej, komunikując swemu bratu, Szymonowi Piotrowi: „Znaleźliśmy Mesjasza” (J 1,41).
Pojawił się wreszcie tak długo wyczekiwany Odkupiciel – i możesz się z Nim spotkać!
Trudno wyrazić jednym słowem nadmiar uczuć kryjący się za tym prostym stwierdzeniem.
Może je nam nieco przybliżyć entuzjastyczny tekst psalmu responsoryjnego: „Niech rzeki klaszczą w dłonie, niech góry razem wołają radośnie przed obliczem Pana, bo nadchodzi” (Ps 98,8-9).
Jak wielki musiał być entuzjazm Andrzeja!
Wspomnienie radości i ufności płynącej ze spotkania z Mesjaszem z pewnością nieraz dodawało mu odwagi, zwłaszcza w chwilach zwątpień czy prześladowań ze względu na wyznawaną wiarę.
Także i my możemy, na przykład, przetrwać kryzys małżeński, odwołując się do tej miłości, która połączyła nas na początku.
Ta iskra pierwotnego entuzjazmu stanie się dla nas pomocą w obliczu duchowych, materialnych czy emocjonalnych wyzwań.
Prośmy więc Ducha Świętego, aby zachował w nas żywą pamięć o łaskach otrzymanych od Jezusa.
Przypominajmy sobie te chwile, kiedy czuliśmy się podniesieni na duchu i zbudowani przez Pana.
Rozważajmy wielkość Bożego daru wobec nas samych i całego świata.
Dzień za dniem powtarzajmy sobie: „Znaleźliśmy Mesjasza!”.
„Panie, napełnij mnie na nowo radością z tego, że Ty jesteś wypełnieniem Bożych obietnic. Naucz mnie zachowywać tę radość także w trudnych chwilach, abym znajdował odpoczynek w Twojej miłości.”
(Słowo wśród nas, 2014)