Jezus w dzisiejszej Ewangelii:
Wy jesteście solą ziemi...
Wy jesteście światłem świata...
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.
Co to znaczy być świadkiem Chrystusa?
W jaki sposób możemy i powinniśmy o Chrystusie świadczyć?
Możemy to czynić w trojaki sposób:
1. Poprzez dobry przykład naszego chrześcijańskiego życia.
2. Poprzez propagowanie i rozprzestrzenianie Jego nauki.
3. Poprzez znoszenie cierpień i przeciwności dla Chrystusa i jego nauki.
Misjonarz pracujący w Indiach opowiada następującą historię.
Otóż pewnego dnia zebrał on grupkę biednych dzieci indyjskich, które nigdy nie słyszały o Chrystusie i zaczął im o Nim opowiadać.
Opowiadał im o tym, jak bardzo był kochany i dobry.
Jak starał się rozumieć ludzi.
Jak im pomagał.
A kiedy zrobili coś złego to im przebaczał.
Kiedy im to opowiadał, nagle zobaczył, że jedno z dzieci jest dziwnie poruszone, tak jakby chciało coś powiedzieć.
Wreszcie dziecko nie wytrzymało i powiedziało:
Ja wiem o kim ty mówisz.
Ty mówisz o człowieku, który żyje w naszym sąsiedztwie.
On jest taki dobry i kochany dla wszystkich ludzi.
A jakie świadectwo o Chrystusie dajemy my?
Czy ludzie, obserwując nasze życie, powiedzieliby to samo o nas, co powiedziało to dziecko o tym dobrym człowieku?
Opowiadał pewien ksiądz.
Załatwiałem trudną sprawę.
Ojciec umierał w szpitalu na raka.
Błagał, by odwiedziła go 25-letnia córka.
Prosili sąsiedzi, prosili dalsi krewni, prosiłem i ja.
Odpowiedziała krótko:
Nigdy.
Od dziecka codziennie płakałam z jego powodu i do końca życia będę dźwigać owoc jego pijaństwa - mego kalekiego brata.
On wpędził matkę do grobu.
Żył tylko po to, aby żona i dzieci przez niego płakały.
Nigdy się z nim nie spotkam.
Nigdy.
Umierał przybity nie tyle cierpieniami choroby, ile wyrzutami sumienia.
On nie świecił.
W jego obecności ani żona, ani dzieci nie znalazły szczęścia, radości i ojcowskiego ciepła.
Ojciec, który ranił sera i wyciskał łzy.
Wy jesteście światłością świata.
A jeśli nią nie jesteście, nie dziwcie się, że zostaniecie wyrzuceni i podeptani przez ludzi, czasem przez własne dzieci.
Matka i ojciec są postawieni na świeczniku.
Czy jestem światłością dla swego domu?
Czy promieniuję wiarą, zaufaniem, radością, miłością?
Czy jestem oparciem dla córki - syna? Dla brata, siostry?
Pogrzeb przeszło 90-letniej kobiety.
Wychowała ośmioro dzieci, wiele wnuków i prawnuków.
Do końca dzieci kochały matkę i pilnowały, by zawsze któreś było przy mamie.
Porobili sobie nawet dyżury.
Zawsze pamiętali ojej imieninach, urodzinach i innych ważniejszych dniach.
I ona pamiętała o nich przebierając ziarenka różańca, zanosząc do Boga swe modlitwy.
Przy jej trumnie jeden z synów powiedział piękne zdanie:
To smutny dzień.
Zgasła światłość naszego życia.
Ta matka była światłością do końca.