Nieszczęście grzechu, zła, popadnięcia w nałóg zawsze rozpoczyna się zazwyczaj od drobnej rzeczy. Zaczyna się od pierwszego papierosa, a kończy na nałogu, z którego tak trudno jest później się wyleczyć. Zaczyna się od jednego kieliszka, a tak często kończy się na nałogu alkoholowym. Zaczyna się od jednej zdrady małżeńskiej, a kończy się na rozwodzie, rozbiciu małżeństwa i rodziny. Wystarczy raz nie pójść do kościoła, albo się nie pomodlić rano lub wieczorem, a następnym razem już to przyjdzie bardzo łatwo.
Nie bagatelizujmy zatem w naszym życiu najmniejszego nawet zła. Przede wszystkim nie bagatelizujmy szatana. Współcześnie wielu nawet wierzących ludzi uśmiecha się z niedowierzaniem, kiedy słyszy słowo "szatan". Wielu nie wierzy w jego istnienie. Jeden z ostatnich papieży powiedział, że "największym osiągnięciem szatana w naszych czasach jest to, że ludzie przestali wierzyć w jego istnienie". A prawda jest taka, że szatan istnieje.
Żył sobie kiedyś pewien pustelnik, który był tak święty, że jedną nogą znajdował się już prawie w Niebie.
W grocie, gdzie mieszkał, która znajdowała się w ścianie wysokiej zielonej góry, nie było prawie nic.
Pustelnik zbierał leśne jagody, zioła, czasami zaś na niedzielny obiad jakieś grzyby.
W jaki sposób mogę go kusić? - zastanawiał się nieustannie diabeł.
Szpiegował go, śledził jego ślady, przyglądał mu się od stóp do głowy, wszystko po to, aby móc w nim dostrzec choćby najdrobniejszą wadę.
Ale nic nie znajdował.
Deptał mu po piętach, wściekał się i klął.
W końcu jednak zdecydował, że musi przystąpić do konkretnego ataku.
Pojawił się przed pustelnikiem właśnie wtedy, kiedy ten pożywiał się kawałkiem chleba zanurzanego w źródlanej wodzie.
Cześć - powiedział do niego Szatan.
Czy wiesz kim jestem?
Diabłem - odpowiedział spokojnie pustelnik.
Bóg zgodził się na to, abym cię kusił.
Zależy mi na tym, abyś popełnił jakiś ciężki grzech.
Mów dalej - mówił pustelnik.
Słucham cię.
Zamorduj kogoś.
Nie.
Nie ma mowy.
Napadnij na jakąś kobietę.
To potworne i obrzydliwe.
Nigdy tego nie zrobię.
Uciekaj stąd diable.
Brakuje ci nawet fantazji.
Napij się więc choćby odrobiny wina.
To przecież nawet nie jest grzech.
Zrób mi choć taką przyjemność!
Pustelnik westchnął:
No dobrze.
Łyk wina to rzeczywiście nic złego.
I znienacka pojawił się w jego ręku puchar wspaniałego, musującego wina.
Wypił łyk, potem zaczerpnął powietrza i wypił następny.
Mniam, wyśmienite - powiedział.
Wypił jeszcze jeden łyk i powiedział:
Mocne... jak diabeł.
Potem zaczął się śmiać, opadł się na kolana i dalej żłopał wino.
Pobliską ścieżką zmierzała w jego stronę dziewczynka.
Dzień dobry, święty człowieku - powiedziała.
Przyniosłam ci kilka jabłek i kawałek chleba.
Pustelnik z przesłoniętymi wściekłością oczami złapał ją za włosy i rzucił na ziemię.
Dziewczynka zaczęła krzyczeć co sił w płucach.
Usłyszał ją pracujący na polu ojciec i przybiegł jej na pomoc.
Zobaczywszy go pustelnik złapał za wielki kamień i rzucił w niego z wielką mocą.
Dopiero po pewnym czasie, kiedy pustelnik doszedł do siebie zorientował się, że u jego stóp leży we krwi jakiś człowiek.
Wydaje mi się, że nie żyje - powiedział ze zwycięską miną Szatan.
Potem zerwał kwiatek i włożył go sobie do ust.
Pustelnik rzucił się z przerażeniem na kolana:
Panie Boże, co ja uczyniłem?
Odpowiedział mu diabeł:
I pomyśleć, że z trzech grzechów wybrałeś najmniejszy.
Dzięki niemu będziesz musiał spędzać wiele dni w moim towarzystwie.
I pogwizdując sobie z rękami w kieszeni ruszył przed siebie.
Po kilku krokach zatrzymał się, odwrócił i przemówił jakby do swojego starego przyjaciela:
No i co, pójdziesz za mną, pustelniku?
Mniejsze grzechy nie istnieją...