„Oddaję swój los i życie w ręce Boga.
Drogi Boże są cudowne...
To już naprawdę nie ja żyję - bo Chrystus raczył mnie wybrać i uczynić mieszkanie w mojej nędznej duszy bez żadnej mojej zasługi.
Noc przed egzekucją spędził przed krucyfiksem. Umierał spokojnie z godnością, w cierpieniu. Ale z prostotą i wiarą jak łotr XX wieku, słysząc słowa Zbawiciela:
„Dziś będziesz ze Mną w raju”.
Wprawdzie zmarnował swoje młode życie, ale zdołał wygrać wieczność.
Podobnych przykładów w historii jest wiele. Począwszy od Marii Magdaleny i dobrego łotra na krzyżu aż do św. Pawła Apostoła i wielu, wielu innych...
Jest Wielki Post. Czas naszego przygotowania do Wielkanocy. Do Uroczystości Zmartwychwstania Chrystusa. Czas refleksji, rekolekcyjnych zamyśleń. Naszych dróg krzyżowych, gorzkich żali, naszych rachunków sumienia i nawróceń.
W tych wszystkich przeżyciach jesteśmy tak blisko Chrystusa. W ostatnią niedzielę byliśmy z Chrystusem na Górze Kuszenia. Dziś Jezus wprowadza nas na Górę Tabor. I przemienia się na naszych oczach. Ewangelia dzisiejsza mówi nam:
„Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno, na górę wysoką”.
Coś z tego przeżywamy i my. Przeżywamy za każdym razem, gdy stajemy przed Panem. Choćby na modlitwie.
Pomyśl, ile razy zabierał cię Pan, abyś w ciszy, na osobności, stanął przed Nim. Tyle razy może udawałeś się na tę cudowną Górę, która miała Ciebie PRZEMIENIAĆ. Ile razy mówił ci „pójdziemy na górę osobno”...
OSOBNO - znaczy zostawić ludzi, nawet bliskich, i znaleźć czas dla Boga, na modlitwę...
OSOBNO - znaczy zapomnieć o jutrzejszych zajęciach, planach, pomysłach...
OSOBNO - znaczy pofatygować się osobiście, aż do głębin swego serca...
Czy często tam chodzisz? Może chciałeś i naprawdę próbowałeś? Ale zawaliło się to w tobie. Podobnie jak zawaliło się w Tobie tak wiele dobrych postanowień, jak drzewa na zboczu podczas halnego. A gdy zstępujesz w siebie to z trudem usuwasz własne rumowiska.
Może robisz krótkie wycieczki w siebie, bo na długie nie masz czasu... A tak naprawdę nie cierpisz tego wchodzenia w siebie, bo twój świat jest pełny smutku, bólu i blizn. Nie znosisz poznawania siebie, bo boisz się, że zobaczysz coś, co cię przerazi i wolisz o tym nie wiedzieć. A może wstydzisz się już siebie, bo jest w tobie wiele spraw o których wolisz nawet nie myśleć?
Kim jesteś? Tym, który szuka Boga i wewnętrznego ładu? Tym, który znalazł? Tym, który przestał szukać?
Kim jesteś?
Pismo św. mówi: „człowiek jest jak trawa, co rośnie, rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem zaś więdnie i usycha”. Życie ludzkie jest bardziej kruche niż szkło. Wcale nie jest powiedziane, że odejdziesz z tej ziemi dopiero wtedy, kiedy spełnią się twoje plany i pragnienia. Gdy osiągniesz to co zamierzasz.
W twoim wnętrzu ścierają się ze sobą dobro i zło. Dwie siły rozdzierają ciebie: - tęsknota za utraconym światem niewinności, za dobrem, które odeszło, za światłem, które zgasło, - i zło, grzech, słabości.
I nosisz w sobie to bolesne rozdarcie. I sam wiesz jak wiele cię ono kosztuje. Ile się trzeba naszarpać.
I nie zaleczy tego żadne z ludzkich szczęść. Ani przyjaźń, ani miłość ani muzyka, alkohol czy seks. Nie wyleczy tego nawet bunt, jaki może okazujesz ludzkości czy całemu światu.
Ty dobrze wiesz. Dziecko może być zapłakane, bo przeżywa smutek. Ale ty - człowiek dorosły, dojrzały - przeżywasz coś więcej - rozpacz. A rozpacz jest zawsze brakiem nadziei. Brakiem światła i perspektywy.
Że życie się je zmarnowało... Że nie dopełniło do reszty... Że już nigdy nie cofnie się czasu...
I największa z rozpaczy, że się nie poznało Boga. Że jeśli się Go nawet poznało - to tylko jak w zwierciadle. Że się odeszło od Niego. Że się zagubiło w pustce większej niż wszystkie pustynie świata...
Ale i z tej krainy możliwe są powroty! Trzeba tylko jednego - otworzyć się - jak kwiat na promienie słońca. Dać się przemienić. Otworzyć się na działanie Tego, który jest. Otworzyć się na światłość Ducha św., który nieustannie dobija się do wnętrza człowieka.
On, twój Ojciec, przychodzi naprawić twoje pęknięcie. Wyciszyć twój wewnętrzny hałas.
Masz tylko jedno życie, dlatego musisz przeżyć je mądrze. Masz wiele dróg, którymi możesz iść i możesz zajść daleko. Na każdej z nich możesz dokonać czegoś dobrego. Ale tylko na tej jednej osiągniesz pełnię. Tylko t jedną wejdziesz na szczyt góry. Dlatego musisz wybierać. Wśród tego świata musisz wybierać! Wybierać to co najlepsze i najpiękniejsze. Co konieczne i nieprzemijające. Co sensowne i wspaniałe.
Zbyt krótkie masz życie, by gonić za wszystkim. Nie jesteś przecież w stanie wszystkiego wchłonąć.
Nie możesz być wielobranżowym magazynem, ani koszem na śmieci. Nie możesz być przecież naczyniem niepokojów i kłębowiskiem nerwów. Dlatego musisz wybierać. Musisz przeprowadzać selekcję, jak się wybiera ziarno na zasiew. Musisz opanować oczy, uszy i język.
Nie możesz dopuścić do tego, abyś stracił orientację w tym co dobre, a co złe. Co konieczne dla ciebie, a co pożyteczne, albo tylko przyjemne. Bo wtedy możesz zginąć.
Dlatego - żyj mądrze. Pozwalaj, aby On - twój Bóg - przemieniał cię. Aby prześwietlał cię swoim światłem. Na tyle On będzie w tobie działał, na ile Mu będziesz pozwalał. Dlatego codziennie się z Nim spotykaj na modlitwie. Pamiętaj o Mszy św. - On tu jest, by cię karmić. Przychodź do Niego do sakramentu pokuty - jeśli żałujesz i postanawiasz zmianę, On przebaczy ci każde twoje potknięcie. Jeśli Go pokochasz - będziesz żył. I wtedy będziesz naprawdę zafascynowany. Zachwycony. I szczęśliwy.