Nasze czasy są bardzo brutalne i bezduszne. Wstydzimy się dziś być wobec siebie delikatni. Nie okazujemy sobie współczucia.
Często współczucie jest postrzegane jako oznaka słabości. Ktoś wrażliwy, kto nie potrafi obojętnie przejść wobec cudzego cierpienia jest postrzegany jako mazgaj, ciamajda…
Z Ewangelii dzisiejszej można się wiele się nauczyć. Ja chciałbym dziś zwrócić naszą uwagę na umiejętność współodczuwania. Umiejętność współczucia jest dziś niewątpliwie cnotą zapomnianą.
Współczuć to umieć czuć wespół z drugą osobą, razem z nią. Czuć jej cierpienie i jej radość, cieszyć się z cieszącymi i płakać z płaczącymi.
Współczucie nie jest tym samym co litość, która czasem sprawia przykrość, a nawet rani i bywa odrzucana jako obrażająca. Litość to przykrość wywołana widokiem czyjegoś cierpienia: Oj, jaki on biedny, nieszczęśliwy…
Współczucie to wspólne z nim cierpienie, to solidarność z przeżyciami innych, solidarność na płaszczyźnie uczuć. Cierpię z nim… Wiem, co on czuje… Jestem przy nim…
Mała dziewczynka wróciła do domu od sąsiadki, której ośmioletnia córeczka niedawno tragicznie zmarła.
Po co tam chodziłaś? - spytał ojciec.
Żeby pocieszyć tę biedną panią.
Jesteś przecież taka malutka, w jaki sposób mogłaś ją pocieszyć?
Usiadłam jej na kolanach i płakałam razem z nią.
Dziś często mówią - masz kłopot, to jest twój problem. A jednak czy możemy być obojętni na cierpienie drugiego człowieka?
Ksiądz Pawlukiewicz opowiadał taką historię.
Starsze małżeństwo. Ona zachorowała i znalazła się w szpitalu. Stwierdzono u niej raka. Sytuacja bez wyjścia. I wtedy jej mąż poszedł do lekarza i powiedział:
Panie ordynatorze.
Ja nie mam pieniędzy, ale dam panu wszystko.
Niech mi pan pozwoli…
Ja tu mam ze sobą łóżko polowe…
Niech mi pan pozwoli rozłożyć na korytarzu w szpitalu przed pokojem mojej żony.
Bo jaj jej kiedyś obiecałem, że będę z nią do śmierci.
Proszę mi pozwolić, żebym to ja ją obmywał, ja jej zmieniał pieluszki, ja podawał jej basen, a nie żadna pielęgniarka.
Bo obiecałem, że będę z nią aż do śmierci.
Cały szpital… Lekarze, pielęgniarki, salowe schodzili z innych oddziałów i patrzyli na tego starszego dziadka. Który był na każde zawołanie swojej żony. Na polówce spał na korytarzu w szpitalu.
Oto przykład nie tylko miłości i wierności małżeńskiej. Ale też umiejętności współczucia. Być z kimś, kto cierpi.
Gdy opowiadamy komuś o swoich kłopotach i cierpieniach, najczęściej wcale nie oczekujemy pomocy, wiedząc że jest niemożliwa. Oczekujemy współczucia, nie litości, ale właśnie współczucia - żeby ktoś zbliżył się do naszych przeżyć, zatrzymał przy nich, czuł razem z nami. To zmniejsza samotność, która zawsze towarzyszy cierpieniu, przynosi ulgę, w rezultacie - jednak pomaga.
Wile razy w życiu miałem takie sytuacje, gdy ktoś przyszedł tylko po to by się wygadać. On wiedział, że jego sytuacja jest bez wyjścia. On nie oczekiwał ode mnie rozwiązania jego problemu. On szukał człowieka, który go wysłucha. Okaże mu swoje współczucie. To jest bardzo ważne.
Pewien mały chłopczyk przynosił zawsze do przedszkola dwie chusteczki. Gdy zdziwiona wychowawczyni spytała dlaczego tak postępuje, odpowiedział: Jedna jest po to, by wycierać sobie nos; druga, żeby wytrzeć oczy komuś, kto płacze.
CZY TY TAKŻE NOSISZ PRZY SOBIE DWIE CHUSTECZKI? Czy zawsze masz otwarte oczy i serce by dostrzec cierpienie? By się zatrzymać i okazać swoje szczere współczucie?
Współczucie potrzebne jest też przy przeżyciach przyjemnych, bo jakże się cieszyć samemu? Pragniemy, by ktoś dzielił naszą radość z sukcesu, szczęśliwego wydarzenia, pomyślnej wiadomości.
Bywają jednak ludzie zamknięci na cudzą radość. Może nawet nie chcą komuś szkodzić, ale nie widzą powodu, by cieszyć się z osiągnięć innych osób, zwłaszcza jeżeli nie należą do kręgu im najbliższych. Obca jest im radość z radości czyjejś, tak jak nie martwią się cudzymi kłopotami. Ich życie jest zacieśnione do spraw własnych, a widnokrąg zawężony do swojego podwórka.
Inaczej współczujący: ich serca obfitują w cierpieniach i radościach. Nie zostają obojętni wobec płaczu dziecka mijanego na ulicy, wobec nieporadnego kroku staruszka, skomlenia psa, a nawet ślimaka, którego przenoszą ze ścieżki na trawnik, by ktoś go przypadkiem nie rozdeptał.
Czy chcę uczyć się współodczuwania? Czy spróbuję okazywać współczucie?
Jest jeszcze Wielki Post. Może jeszcze nie mam żadnego postanowienia… Może warto sobie właśnie to postanowić – będę uczył się współczucia. Współ-odczuwania.