Niestety od pierwszego kieliszka do następnego droga niedaleka.
I tak się rozpił. I pewnego razu w zamroczeniu pijackim popełnił dwa inne grzechy, do których szatan go namawiał: zamordował własną żonę i zbezcześcił własną córkę.
Wielką Środę nazywa się czasem „dniem zdrady” dokonanej przez Apostoła Judasza.
Dziś słyszymy jego propozycję skierowaną do zaciekłych wrogów Chrystusa: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. Ta zdrada jest ukazana w dzisiejszej liturgii słowa na tle zapowiedzi proroka Izajasza o cierpieniach Mesjasza.
W ten sposób stają przed nami jakby dwa obrazy: poświęcenie, ofiara, jaką podejmuje Syn Boży, by ukazać wszystkim miłość Ojca, i wzgardzenie tą miłością, czego dopuścił się Judasz.
W dniu „zdrady ucznia” ciśnie się na usta pytanie, jak mogło do niej dojść, jaka jest geneza tego strasznego upadku. Wiele światła rzuca nam Ewangelia, ukazując charakterystyczne fakty i motywy działania Judasza.
Do upadku nie doszło od razu, był on jakby powoli przygotowywany. Ewangeliści nie podają nam okoliczności, w których Chrystus powołał Judasza, wskazują jedynie Karioth jako miejsce jego pochodzenia, dlatego nazywano go Iskariota. Ewangeliści musieli podawać te szczegóły, ponieważ w gronie Dwunastu był drugi uczeń o tym imieniu – Juda Tadeusz.
Judasz zdradził, wzgardził miłością, jaka została mu ofiarowana przez Mistrza, który jeszcze w momencie zdrady nazywa go przyjacielem: „Przyjacielu, po coś przyszedł?”.
Na pewno oburzamy się na ten straszny czyn. Trzeba jednak, żebyśmy w tym momencie sami bardziej wniknęli w siebie i zastanowili się nad „złością” każdego grzechu. Znajduje się w nim zawsze coś ze zdrady. Grzech przeciwstawia się miłości, która ma być naszą odpowiedzią na nieskończoną miłość Boga.
Nie wolno nam nigdy lekceważyć rzeczy małych, uspokajać się zapewnieniami, że to nic wielkiego, tylko drobny grzech. Pokusa minimalizowania zła tylko pozornie wydaje się nieszkodliwa. Wiedzie natomiast do fałszywego przekonania, że potrafimy sami orzekać, co jest dobrem, a co złem, sami wyznaczając granice działania na rzecz jednego lub drugiego.
Czy naprawdę kocham mojego Pana? Czy rzeczywiście chcę uczynić wszystko, aby odpowiedzieć swoim życiem na nieskończoną miłość Boga? Czy prawdziwie jestem przyjacielem Chrystusa?