Wacuś przyjmował wszelkie kpiny i szyderstwa z niezrozumiałym dla nas spokojem. Nie obrażał, się, nie walczył o swoje dobre imię. Jakoś przechodził z klasy do klasy, wreszcie skończył szkołę ku uldze nauczycieli i... zniknął.
Ostatnio pokazali Wacusia w telewizji. Choć minęło sporo lat, nikt nie miał wątpliwości, że to on. Ta sama nijaka twarz. Lekko sepleniąca wymowa. Tyle, że nikt się z Wacusia nie śmiał. Wszyscy słuchali go z wielką uwagą. Prowadził jakieś ekskluzywne szkolenie dla bankowców.
To był nasz Wacuś. Wacuś jest prezesem banku. Nie, nie w Polsce. W Szwajcarii.
Jak patrzę na takiego Wacusia, to wiem co miał na myśli św. Piotr, gdy mówił o Jezusie:
On jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się kamieniem węgielnym.
Bóg jest pełen mocy. Choć czasami w pewnych sytuacjach życiowych wydaje się nam bezsilny.
Dzisiejsza Ewangelia pozwala wydobyć pewną prawdę:
Można siedzieć w łodzi całą noc i nie złowić ani jednej rybki, można się urobić po łokcie i nic z tego nie mieć.
Kolejna prawda jest taka, że w kwadrans można mieć tyle, że nie wiadomo co z tym począć, jak wyciągnąć to całe mnóstwo ryb, zagospodarować to, co niespodziewanie wpadło w ręce.
I jeszcze jest trzecia prawda - najważniejsza.
Prawda pokazująca źródło obfitości.
Tym źródłem jest posłuszeństwo Bożemu Słowu.
Dzisiaj Jezus nie staje przed człowiekiem.
Nie słyszymy Jego głosu:
Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie (J 21,6a)
Czy jakiejś innej instrukcji - a przynajmniej jest to bardzo rzadkie.
Bóg jednak nie milczy - mówi do nas w głosie naszego sumienia, w Biblii i nauczaniu Kościoła.
Wystarczy słuchać i posłuchać, by cieszyć się obfitością życia.