Kościół, który Chrystus zbudował ponad 2 tysiące lat na 12-stu Apostołach, trwa do dziś. A trwa On dzięki Duchowi Świętemu – Duchowi Pocieszycielowi, którego Chrystus zesłał od Ojca.
Kiedy mówimy Kościół to mamy na myśli papieża, biskupów, księży. Czasami ich krytykujemy, czasami powtarzamy o nich jakieś plotki…
A przecież Kościół to nie tylko duchowieństwo. Kościół to wszyscy ochrzczeni. To także ty i ja. Każdy z nas.
Opowiadał pewien misjonarz pracujący w Afryce, jak to w paru wioskach rozpoczął budowę kościoła - kaplicy. Praca jest bardzo ciężka, cegły trzeba wypalać z gliny, we wszystkim trzeba liczyć na samego siebie, a w dodatku ten niesamowity upał. Poza tym wygląda to w ten sposób, że jeśli on jest we wiosce to praca jako tako idzie, jeśli go nie ma - wszystko stoi w miejscu i nikt nie kwapi się do pracy. Kiedyś przyjechał do jednej takiej wioski i nie bardzo dało się znaleźć tych, którzy by byli chętni do pracy. Wówczas ustalił z nimi, że jeśli cały dzień będą pracować, otrzymają tysiąc aspiryn (wartość dla nich olbrzymia). Zabrano się do roboty. Cały dzień pracowano mimo upału i kiedy pod wieczór skrajnie zmęczeni, po posiłku siedzieli razem, Ojciec Kordian wyciągnął woreczek z aspiryną i chce im oddać należność. Wówczas szef wioski powstrzymuje go i mówi:
Ojcze nie, niech Ojciec zostawi.
Dzisiaj budowaliśmy na chwałę Bożą.
Budowaliśmy nasz Kościół.
Aby zrozumieć Kościół tak naprawdę, to trzeba najpierw trochę namęczyć się dla tego Kościoła. Trzeba odkryć, że to jest w gruncie rzeczy mój Kościół i to jest dla mojego Kościoła.
Nigdy nie zrozumiesz do końca rodziny sąsiada, póki w niej nie zamieszkasz.
Tak naprawdę, to nie zrozumiesz franciszkanów, dominikanów, karmelitów czy jezuitów - póki się nie staniesz franciszkaninem, dominikaninem, karmelitą czy jezuitą.
A nie staniesz się nim po przeczytaniu życiorysu św. Franciszka, Dominika, Jana od Krzyża czy Ignacego, ale wtedy, gdy będziesz próbował żyć, jak owi święci i wtedy, gdy doznasz porażek, zobaczysz jak to trudno być "takim jak oni", jak łatwo odejść od ideału, jak mi jeszcze wiele brakuje...
Czasami można usłyszeć takie stwierdzenie:
Jezus – Tak,
ale Kościół – NIE!
Ten Kościół mi nie pasuje, bo jest w nim to… to… i to…
Bardzo łatwo potraktować Kościół jak supermarket. Płacę i wymagam. Idę do kościoła zamawiam usługę i niech ksiądz się nie wtrąca. Niech ode mnie niczego nie wymaga.
Bardzo łatwo potraktować Kościół jak hotel. Mieszkam tam i wymagam od obsługi hotelowej by była na wysokim poziomie. Jeżeli mi noś nie pasuje, to mam słuszne pretensje. W skrajnym przypadku - jeśli poziom usług hotelowych mi nie odpowiada - zmieniam hotel. I tak do skutku, aż znajdę taki, który będzie dla mnie wygodny.
I są tacy chrześcijanie, którzy odchodzą od Kościoła Katolickiego do jakieś sekty. Bo im tu było niewygodnie.
Tymczasem chodzi o to, by mieszkać w swoim domu. I tu, owszem, jak to w domu, czasem w kranie woda nie leci, czasem jest nie posprzątane, albo wiele rzeczy wymaga remontu. Ale to nie znaczy, że będę wyprowadzał się z mojego domu, bo jest bałagan, albo wymaga on drobnych remontów.
To jest mój dom i nikt go za mnie nie posprząta!
W Kościele trzeba się poczuć jak w domu, a nie jak w hotelu. Często podobni jesteśmy tutaj do dziecka w wieku, gdy odkrywa, że Jego rodzice wcale nie są idealni. Tata wcale nie jest taki silny, a mama wcale nie jest najpiękniejsza na świecie. I tak rodzi się bunt, a może nawet chęć zmienienia mamy lub taty.
Podstawą odkrycia Kościoła, jest zrozumienie, że jesteśmy Kościołem ludzi grzesznych, obojętnie kim jestem w Kościele.
Ten Kościół przetrwał dzieje, nie dlatego, że tak postanowił Sobór, ale dlatego, że Bóg Go podtrzymuje i Bóg tak chce! Bo Kościół to dzieło Ducha Świętego. To Kościół Jezusa, a nie wymyślił go żaden człowiek.
Pewnemu chrześcijaninowi śniło się, że umarł i że po śmierci został zaprowadzony przez anioła do wiecznych przybytków.
I oto znalazł się we wspaniałej świątyni.
Z uznaniem podziwiał wspaniałą architekturę.
Nagle jednak odkrył w sklepieniu brzydką dziurę.
Wyglądało na to, że ktoś naumyślnie wytrącił brakujący kamień.
Anioł wyjaśnił mu szybko:
Dziura ta jest twoim dziełem.
Bóg wyznaczył cię, abyś naprawił tę szkodę, ale ty masz inne rzeczy w głowie i ani myślisz o wypełnieniu swoich obowiązków!
W tym momencie obudził się spocony chrześcijanin i postanowił, że od tej pory już nie będzie narzekał i biadolił na swoją parafię, lecz weźmie się rzetelnie do współpracy, aby naprawić uczynione zniszczenia.
Ty i ja – jesteśmy wpisani w tą wielką tradycję Kościoła. Jesteśmy dziećmi tego Kościoła. A jaki On jest, jaki On BĘDZIE – to zależy także od Ciebie i ode mnie.