Spróbujmy dziś zastosować tę teorię do nauczania Jezusa na temat ofiarnej miłości i przebaczenia. Nosimy w sobie niezwykle silny instynkt zemsty. Postawa typu „oko za oko, ząb za ząb” wydaje nam się naturalna.
Jednak Jezus poleca nam odpłacać za wrogość miłością – nie dlatego, że chce, abyśmy byli słabi, ale ponieważ nawet jeden drobny akt miłosierdzia może mieć ogromne konsekwencje. Wszyscy wiemy, że złe czyny mają często nieprzewidziane skutki. Przypuśćmy, że mąż jest rano opryskliwy wobec swojej żony. Jej fatalny nastrój udziela się koleżankom w pracy, które z kolei przenoszą go na swoje rodziny.
Dlaczego więc ta sama zasada nie miałaby działać, kiedy okazujemy dobroć ludziom dla nas nieżyczliwym? Jak zimna woda gasi płonący ogień, tak nasza spokojna i cierpliwa reakcja na czyjąś złość może udzielić się naszemu rozmówcy i pomóc mu lepiej odnosić się do innych!
Oczywiście nie mamy żadnej gwarancji, że skutek okaże się pozytywny.
Nie powstrzymało to jednak Marii Goretti przed wybaczeniem swojemu mordercy. Umarła, nie mając świadomości, że jej miłosierny akt doprowadzi tego człowieka do skruchy i nawrócenia.
Brak gwarancji na pozytywny skutek nie powstrzymał też Jana Pawła II przed odwiedzeniem w więzieniu zamachowca, który nastawał na jego życie. Te i wiele innych podobnych aktów miłosierdzia jest dla nas świadectwem po dziś dzień.
Także i my, jak tamci święci, możemy zmieniać świat przez czyny miłosierdzia. Chrystus, który żyje w nas, nauczy nas nadstawiać drugi policzek, tak jak On sam to czynił.
„Panie, jak wielka jest Twoja miłość! Przyjdź i napełnij mnie Twoim Duchem, abym mógł okazywać innym miłosierdzie, tak jak Ty mi je okazałeś.”
(Słowo wśród nas, 2013)