Jezus jest zupełnie inny! On jest bardziej sługą niż panem. Przyszedł, aby podnieść nas ku Bogu, a nie zmusić do posłuszeństwa. Widzimy to dobrze na przykładzie Jego postawy wobec kobiety pochwyconej na cudzołóstwie (J 8,1-11). W przeciwieństwie do oskarżycieli, którzy domagali się ukarania winnej, Jezus okazał jej miłosierdzie. Historia ta, jak wiele innych, ukazuje nam, że władza Jezusa jest przeniknięta Jego miłosierdziem.
Tak postępuje wobec nas Bóg. Trudno w to czasem wierzyć, zwłaszcza gdy zdajemy sobie sprawę z naszych słabości. Jeśli za bardzo się na nich skupiamy, zaczynamy patrzeć na Boga jak na bezwzględnego szefa. Boimy się, że nasze postępowanie nigdy nie zdoła Go zadowolić. A przecież On kocha nas takimi, jakimi jesteśmy w tej chwili – z sińcami, ranami i wszelkimi konsekwencjami grzechu! Jak napisał pewien autor duchowy: „Skoro Bóg mnie kocha, to i ja sam powinienem siebie zaakceptować. Nie mogę być przecież bardziej wymagający od Boga”. Poznanie miłości Boga jest fundamentem naszej wspólnej drogi z Nim.
Z pewnością jest w twoim życiu wiele niedoskonałości i grzechów, których chciałbyś się pozbyć. Może to być plotkarstwo, złość, niecierpliwość, objadanie się – ty sam wiesz najlepiej. Zamiast ubolewać nad swoimi skłonnościami do tych grzechów, spróbuj myśleć o Jezusie.
Wyobraź Go sobie patrzącego na ciebie z bezwarunkowym miłosierdziem. Przyjmij to miłosierdzie i pozwól mu się przemieniać. Dzięki niemu możesz stać się cierpliwy, dobry i kochający. Dzięki niemu możesz patrzeć z miłosierdziem na innych. Przyjmij miłość Jezusa, a On zajmie się resztą.
„Dziękuję Ci, Panie, za to, że nie muszę zasługiwać na Twoje miłosierdzie. Niech ta pewność pomaga mi kochać Cię coraz mocniej – i miłować innych tak, jak Ty mnie umiłowałeś.”
(Słowo wśród nas, 2013)