Także i my, wierzący, podobnie jak Lewis i Clark, udajemy się w pełną niebezpieczeństw podróż, jaką jest nasze życie.
Wielu z nas wyrusza z radością, nadzieją i fascynacją by wkrótce odkryć na swej drodze nieoczekiwane problemy: stratę bliskiej osoby, nieuleczalną chorobę, zdradę przyjaciela.
Co mamy zrobić, gdy ból czy gorzkie rozczarowania zdają się kwestionować nasze doświadczenie Bożej miłości?
Maryja pomaga nam złożyć nadzieję w miłosiernym Bogu nawet wtedy, gdy wydaje się to nie mieć żadnego sensu.
W trudnych chwilach zachęca nas, abyśmy wraz z Nią stanęli pod krzyżem.
Widziała tam swego Syna, którego poczęciu towarzyszyło tak wiele nadziei i obietnic, który umierał bolesną i haniebną śmiercią w samotności i opuszczeniu, mając przy sobie zaledwie garstkę bliskich ludzi.
Tam, u stóp krzyża, z sercem pełnym smutku, bólu i goryczy, Maryja ufała Bogu.
Wierzyła, że On wyprowadzi dobro z tej dramatycznej sytuacji.
I tak się stało!
Ekspedycja Lewisa i Clarka zajęła 3 lata.
Nasza własna droga wciąż trwa.
Czasami nachodzi nas pokusa, by wziąć wszystko w swoje ręce, kiedy indziej jesteśmy bliscy utraty nadziei.
W takich chwilach pozwólmy Maryi poprowadzić się drogą mężnej wiary i oddania Bogu.
Ona, nasza Matka, potrafi się o nas zatroszczyć i wydobyć z nas to, co najlepsze.