Z jednej strony można powiedzieć, że ludzie ci zostali uzdrowieni, ponieważ szukali Pana. Jest przecież prawdą, że tylko na wieść o Jego pojawieniu się w okolicy zaczynały zbierać się tłumy. Jednak żadna z łask, które otrzymywali proszący, nie zostałaby im udzielona, gdy- by Jezus nie przyszedł na ziemię. Gdyby nie opuścił swego niebieskiego domu i nie stał się człowiekiem, po prostu nie byłoby się wokół kogo gromadzić!
Warto od czasu do czasu oderwać się od naszego własnego szukania Pana i spojrzeć na całość Jego planu. Zamiast zastanawiać się, czego On od nas pragnie i czy my jesteśmy Mu wystarczająco wierni, zamiast pytać się, czy przypadkiem nie oddaliliśmy się od Niego, warto przypomnieć sobie, jak niestrudzenie On sam nas szuka.
Nie wystarczyło Mu cierpliwe czekanie w niebie w nadziei, że kiedyś zdecydujemy się do Niego powrócić. Nie wystarczyło Mu przemawianie do nas za pośrednictwem proroków. Nie wystarczyło Mu to, że przyjął ludzkie ciało, aby wskazać nam drogę powrotu do Ojca. Poszedł za nami aż po same bramy otchłani. Wyrwał nas ze szponów nieprzyjaciela, płacąc za to własnym życiem!
Taki jest twój Zbawiciel. Jego miłość ku tobie nie ma granic. Uczynił już tak wiele, aby się do ciebie przybliżyć, a te- raz prosi, abyś uczynił ten ostatni krok ku Niemu. Nie wahaj się więc. Biegnij do Niego, a znajdziesz wszelkie łaski i błogosławieństwa, których potrzebujesz.
„Panie, dziękuję Ci za to, że kochałeś mnie już wtedy, kiedy jeszcze Ciebie nie znałem. Dziękuję Ci za to, że ścigasz mnie swoją miłością. Zwracam się dziś do Ciebie z sercem otwartym na Twoje miłosierdzie i łaskę.”
Hbr 2,14-18
Ps 105,1-4.6-9
(Słowo wśród nas, 2015)