Przyszedł czas studiów, pracowałam na swoje utrzymanie, żeby tylko nie wrócić do domu, sprzątałam, myłam okna, pracowałam w knajpie. Po weekendach w domu wracałam z bólem głowy. Wtedy poznałam mężczyznę. Okazało się, że jestem w ciąży. Próbowałam coś zrobić; pojechałam do domu, żeby powiedzieć, poradzić się. Jednak nie odważyłam się odezwać, bałam się, zamilkłam, strach przed powrotem do domu okazał się silniejszy.
Lekarz zaproponował zabieg. Ja nawet nie wiedziałam, że można coś takiego zrobić. Mężczyzna nie był zainteresowany byciem mężem, ojcem, sam był poraniony, ukryty gdzieś w sobie. Po zabiegu jakoś żyłam. Musiałam. Zepchnęłam to doświadczenie głęboko, zamroziłam się.
Potem poznałam mojego obecnego męża, poroniłam. Po ślubie urodziłam zdrowe dziecko, ale w ciąży było ciężko, strach, że mogę stracić dziecko nie opuszczał mnie. Jednak po miesiącach leżenia, brania leków udało się. Syn ma teraz 9 lat i stwierdzono u Niego epilepsję. To fantastyczne dziecko, wierzę, że będzie żył długie lata. Kilka lat temu urodziłam drugiego syna, który przedwcześnie urodzony zmarł. Ta śmierć pokazała mi, że aborcja wciąż ma na mnie wpływ, ze jest ukryta gdzieś głęboko i ma wpływ na mnie i moją rodzinę. Odbyłam terapię DDA, wtedy też zaczęłam pracować nad uzdrowieniem aborcji na sposób świecki. Wszystko przycichło, wydawało mi się, że jest już nieźle. Poszukiwałam prawdy o sobie na wiele sposobów, nieraz niebezpiecznych.
Urodziłam córkę, ciąża ta była dla mnie czasem powrotu, czasem nauki wiary. Od pół roku jestem we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym, Jezus prowadzi mnie przez wszystkie moje rany, pokazuje mi je, oczyszcza, uzdrawia. Dowiedziałam się, że byłam molestowana seksualnie w bardzo wczesnym dzieciństwie. Jezus pokazuje mi, jak bardzo wypaczony mam obraz matki i ojca, co nie pozwalało mi dotrzeć głębiej do Boga. Spotkałam tutaj wspaniałą animatorkę, która jest dla mnie kimś bardzo bliskim, która uczy mnie bycia dzieckiem, żoną, matką. Uczę się otwartości na innych ludzi, na ich potrzeby, uczę się przebaczania. Dziękuję Bogu za to, że mnie odnalazł.
Monika